środa, 30 czerwca 2010

Ikea...


Dzisiaj będzie króciutko. Małż ze Starszakiem i Dzidziuchem zostali w domku, a ja z koleżanką pojechałyśmy do "mekki" wyposażenia wnętrz i wszelkich bardziej lub mniej potrzebnych elementów dekoracyjnych. Sama przyjemność biorąc pod uwagę, że w Polsce do tego sklepu muszę pokonać trasę 2 godzinną (lub dłuższą zależy, który kierunek wybiorę) a tu wystarczyło 20 minut jazdy samochodem. Wróciłam wzbogacona o pojemniki na zabawki dla obu chłopców, kosz na brudną bieliznę, ramki do zdjęć, trochę szkła (już będę miała prawdziwy wazonik na kwiatki od Małża) i akcesoria kuchenne...:)
Miły dzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz