Wspomnienia z nad morza...
Nie wiem czy te dni (poprzednia sobota i niedziela) to był ostatni ciepły weekend tego roku, wiem jednak z całą pewnością, że był to jeden z najbardziej udanych weekendów ostatnich czasów, spędzony radośnie, leniwie w wyśmienitym towarzystwie. Pożegnaliśmy lato w rodzinnej atmosferze, Starszak gołymi nogami w morzu, Młodszak zbieranymi muszelkami i kamyczkami na plaży, Małż i ja lodami i goframi (bo one smakują wyjątkowo właśnie w nadmorskich miejscowościach) oraz spacerami.
Od kilku lat jeździmy w to samo miejsce, z tymi samymi ludźmi (w różnych konfiguracjach ilościowych, rodziny Dzieciate często pozbywają się wyrośniętych pociech, dołączają do nas nowi partnerzy dorosłych latorośli, królują filary w postaci rodziców mojego Małża odpowiedzialni za "miejscówkę") spędzamy fajny czas na łonie natury ładując, własne, osobiste akumulatory na te zimniejsze miesiące roku. I tylko czasem ściska mnie gdzieś tam, w dołku, że na zdjęciach z poprzedniego roku Dziecięcia tak mocno mniejsze a my tak mocno ubożsi w siwy kolor na skroniach :)
Aż rok, a może tylko rok różnicy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz