piątek, 9 lipca 2010

Hup Hup Holland...

Kto by pomyślał, że i ja (chociaż należę do tych pań co to lubią "piłkę kopaną") aż tak "zwariuję" (ale całkiem pozytywnie) na punkcie Mistrzostw Świata w piłce nożnej ale tutaj nie da się inaczej :)
Drużyna holenderska zaszła nad wyraz daleko (chyba nikt się tego nie spodziewał) a z rozgrywek odpadli faworyci - tak, tak, zgłębiłam temat...
Holendrzy są całkowicie sfiksowani w tym kierunku...w trakcie meczu ulice wymierają, sklepy świecą pustkami a lokalne puby zamieniają się w pomarańczowe, krzyczące bomby. Pomimo tego, że flaga jest trójkolorowa (granat, biel, czerwień) narodową barwą jest pomarańcz (od koloru królewskiej rodziny) i w tą też barwę ubrani wybiegają na boisko holenderscy piłkarze, a mieszkańcy (w domyśle kibice) stroją swoje domostwa, siebie, zwierzęta (nie uwieczniłam tego na fotce ale widziałam psa z ufarbowanymi uszami i ogonem !) i całe ulice, które przywodzą mi na myśl pierwszo majowe pochody bądź też ulice, którymi przechodzi bożociałowa procesja...jak dla mnie jest cudnie, uroczo i fajnie...to jest ta otwartość...




Ostatnio po wygranym meczu reprezentacji, połowa społeczności "zapomniała", ze trzeba pracować, więc Małż musiał zostać kilka godzin dłużej w pracy i teraz trochę ze śmiechem a trochę ze strachem (no cóż, taka prawda:)) zastanawiamy się co będzie dla nas (nie aż tak ogarniętych manią futbolową) lepsze - wygrana czy przegrana. Oba wyniki mogą skutkować nadmiarem szaleństwa ze szczęścia lub rozpaczy. Obstawiamy nawet wolny tydzień...tutaj się świętuje na całego !

No tak i jeszcze to ichnie "Hup Hup Holland" wyśpiewywane i wykrzykiwane do późnych godzin nocnych (a może lepiej by było powiedzieć do wczesnych godzin porannych), takie holenderskie - hip hip hura!!!! Więc teraz trzymamy kciuki do niedzieli, żebyśmy my i chłopcy mogli zobaczyć a może i uczestniczyć w zwycięskiej fieście :)
Hup Hup Holland Hup Hup!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz