sobota, 7 kwietnia 2012

No i co...?Wielka Noc...


A tak wygląda Wielkanoc w zachodniej Polsce (ten krzaczek jeszcze rano był żółto-zielony)... Czas wyciągać sanki, pochowane już (bo przecież było 16 st.) ciepłe kurtki i buty, i iść świętować z rodziną przy wielkanocnym stole. Nie było śniegu w Boże Narodzenie, to chociaż teraz po świątecznym obżarstwie będzie można wyjść z dziećmi na dwór i porzucać się śnieżkami... hihihi


To moje podwórko, trzeba będzie odśnieżać auto, dobrze że jestem "leniwa" i nie zmieniłam opon na "letnie", może dojedziemy na świąteczne śniadanko :) Wszystkiego naj... na te święta (i każde inne też, bo po aurze można się pomylić o które chodzi).

Wesołych Świąt...pomimo deszczu, gradu i śniegu...


Marzyły mi się przepiękne, pastelowe pisanki... miałam takie kilka lat temu (jeszcze z czasów "przed blogowych") i od tamtej Wielkanocy, kiedy Młodszak zamieszkiwał jeszcze moje wnętrze, poszukiwałam takich samych. W tym roku liczyłam na sukces, bo trafiłam do sklepu, w którym, ku mojej szczerej radości, mogłam wybierać spośród ośmiu różnych rodzajów barwników. Wybrałam to pudełeczko, które przyciągnęło mnie delikatnymi kolorami, miałam nadzieję, że podobne ujrzę na pisankach... na chwilę zwątpiłam (kiedy wlałam barwniki do szklanek) ale osiągnęłam sukces :)


Tradycyjnie przyszykowałam dwa koszyczki, żeby nie wystąpiły żadne spory na drodze "noszono-konsumpcyjnej", wybraliśmy się do kościółka mimo przenikliwego chłodu i deszczu, podzieliliśmy się "święconym" jajkiem z ubogimi i głodnymi (taka parafialna, co roczna tradycja), przyszykowałam wszystko co miałam zaplanowane na dzisiejszy dzień i czekam na rodzinne święta... czego i Wam wszystkim szczerze życzę, w te wiosenne, zimne, z opadami różnej "maści" (właśnie za oknem sypie grad)...


...Ja ...i moje Kochane Chłopaki :)