piątek, 23 listopada 2012

Prace plastyczne...

Starszak uaktywnił się manualnie. Każda praca, która wymaga zaangażowania plastycznego sprawia mu radość. W szkole często ogłaszają konkursy, Dzieć żadnemu nie przepuszcza. Z Małżem "zbudował" więc przepiękną łódź wikingów a ze mną przestrzennego Mikołaja i cudnej urody (ta wrodzona, rodzinna skromność) bombkę choinkową, która nastroiła mnie już całkowicie świątecznie. Lubię z nim się w ten sposób bawić... 












poniedziałek, 19 listopada 2012

Czytelnik...

Młodszak podpatruje mnie, Małża i Starszaka. My czytamy namiętnie. Poważne, nie poważne, śmieszne, wesołe, smutne, mądre, i inteligentne inaczej, książek w domu jest dużo, w salonie, w sypialni, w pokoju dziecięcym... Jak się okazuje za MAŁO :) bo Starszak regularnie, co tydzień, przynosi w plecaku książki ze szkolnej biblioteki i czyta zaraz po odrobieniu zadań domowych (klasowi koledzy i koleżanki uczą się liter on mierzy się z pierwszą częścią Harrego Pottera !!!). W takim domu nie można nie czytać.  Więc Młodsze Dziecię czyta. I nic z tego, że nie zna liter, i nic z tego, że czytanie ogranicza się do oglądania obrazków nie jednokrotnie w odwrotnej kolejności, od prawa do lewa a nawet "do góry nogami", grunt, że czyta...  po swojemu, indywidualnie, z rozszerzoną wersją własnej wyobraźni, na głos, dla siebie i swoich zabawek, w każdej sytuacji, w każdej pozycji... a ja mam tylko nadzieję, że z wiekiem mu to nie przejdzie :)




czwartek, 15 listopada 2012

Nie mogę pisać...

Nie ma mnie, choć rzeczy do opisania i myśli do zapamiętania tysiące jednak mam ogromne problemy z dostępem do internetu, nie mogę poddawać zdjęć nawet minimalnej obróbce (obracanie, redukcja czerwonych oczu itp.), więc nie wchodzi w grę ich publikacja... Na chwilę obecną piszę i szykuję "zmasowany atak" gotowych postów :)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Przedszkolak...

Od września Młodszak poszedł w ślady starszego brata i stał się pełnoprawnym członkiem przedszkolnej braci. Poprzednia placówka, uratowała mi co prawda życie (bez niej nie dałabym rady opiece nad nieletnimi) ale raczej traktowana była jako "zło konieczne", "przechowalnia" i mało płatna profesjonalna opiekunka, niż takie prawdziwe przedszkole, do którego chodzi się codziennie, bierze udział we wszystkich zajęciach i wydarzeniach. Młodszak trafił tam jak miał nie całe 2,5 roku i choć świetnie odnalazł się w grupie starszych dzieci (ułatwione zadanie dzięki posiadaniu starszego brata) nie do końca korzystał ze wszystkich atrakcji jakie oferują młodemu człowiekowi takie placówki. Wrzesień tego roku wszystko zmienił. Młody ruszył wytyczoną przez Starszaka drogą (to samo przedszkole, ta sama pani opiekunka!) i rewelacyjnie odnalazł się w nowej rzeczywistości, czego zwieńczeniem były oficjalne obchody pasowania na przedszkolaka. 






niedziela, 4 listopada 2012

Do czego mi się przyda Chustka...

Niebezpiecznie wsiąknęłam w wirtualną rzeczywistość i zniknęłam stąd na dobre. Jednakowoż zawsze planowałam pisać, nie codziennie,nie na siłę czy nie daj bóg pod przymusem (zewnętrznym tudzież osobistym), więc pozbawiona całkowicie i zupełnie jakich kolwiek wyrzutów sumienia powracam dzisiaj pełna siły i wewnętrznych przemyśleń co by po sobie, jakby nie było, po istocie myślącej, ślad jakiś pozostawić, w myśl przesłania, że skoro myślę to jestem :)
Moja podróż internetowo-blogowa, która prawie całkowicie odcięła mnie od reczywistości, powiązała mnie niestety z tematami egzystencjonalnymi, niesprawiedliwością losu (cokolwiek to by miało oznaczać), z godnym odchodzeniem, uświadamianiem i oswajaniem przemijania i nieuchronności, i jakoś tak mnie przygnębiła, że nie miałam ani ochoty ani siły pisać. Nie odnajduję w sobie zrozumienia dla przeraźliwej choroby, która odbiera komuś matkę, córkę, żonę, przyjaciółkę, dobrego człowieka po prostu,który ostatkiem sił walczył aż do końca. I choć znałam tę osobę jedynie z wirtualnej przestrzeni, z gazet, z programów telewizyjnych (choroba uczyniła z niej osobę medialną) i dopiero po śmierci odważyłam się przecztać dokładnie wszystkie napisane na blogu przez nią słowa, odczuwam nie mal fizyczny ból związany z Jej odejściem... Chustka osierociła Syna, wspaniałego, młodego człowieka w wieku mojego Starszaka i świadomość tego rozłożyła zupełnie moją egzysencję. Podziwiam Ją za odwagę, za siłę i świdomość, za postawę, za humor, za wytwałość i za oswajanie dziecka z nieuniknionym... Coraz bardziej doceniam sens istnienia, siłę bliskości rodzinnej, wdzięczność za dar zdrowia i mam nadzieję, że nigdy nie będzie mi dane doświadczyć tej siły i determinacji jaką niewątpliwie posiadła Ona.
Spokoju bez bólu Chustko, będę pamiętać...

Zdjęcie pochodzi ze strony fundacji Rak'n'Roll, która wspierała Chustkę w leczeniu.