niedziela, 28 lipca 2013

Jak nie nad morze to chyba na RODOS...

Jakiś czas temu w necie pojawiło się TO świetne określenie, które przylgnęło do mojego sposobu spędzania wolnego czasu. Na razie sytuacja rodzinno-zawodowa nie pozwala mi się zbytnio zrelaksować "po godzinach", więc plażuję na działeczce z przyjaciółmi i rodziną. Rodzinne Ogrody Działkowe Ogrodzone Siatką spełniają zapotrzebowanie na wypoczynek, słońce i wodę. Po pracy biegam więc do Dziecięci moczących się od rana do wieczora w dmuchanym basenie i z wielką przyjemnością dołączam do nich... chwilo trwaj! 

 

piątek, 12 lipca 2013

A może nad morze?

Gdybym miała być konsekwentna w nadawaniu tytułów swojej blogowej "tfurczości" to dzisiaj musiało by być "O wężach"... bowiem i ja, i Małż zrzucamy skórę :) Przypiekliśmy się znacznie przy okazji niedzielnego wypadu nad morze ale cóż, raz nie zawsze. Najlepsze, że Małż miał wczoraj zabieg chirurgiczny i jak tylko rozebrał się w gabinecie, dostał "mały" opiernicz od lekarza za kolor swojej skóry, jeśli cała nie zejdzie to być może zdąży się zmienić z malinowo-czerwonego w okolice brązu... byłoby miło :) Dla mnie na razie szlaban na koszulki z odkrytymi plecami, bo pomimo akcji z pillingiem i intensywnym nawilżaniem między łopatkami pojawiły się jaśniejsze "plamy"... no cóż - lato! Ale ja je uwielbiam, nawet kosztem takich "atrakcji" jakie są obecnie moim udziałem :)

Nad wodę wybraliśmy się całkowicie spontanicznie, bez wstępnego ustalenia dokąd zmierzamy, jedynym co było wiadome to miejsce które mieliśmy ominąć (najbliższy kurort, Międzyzdroje, zamienił się bowiem w nadmorską stolicę gwiazd, a my nie mieliśmy ochoty na spotkanie z tłumem), wsiedliśmy w auto, zapakowaliśmy prowiant, koce... i ruszyliśmy :) W owej wyprawie w nieznane towarzyszyła nam młodsza siostra Małża, małoletni przespali większą część drogi a upał nie zdążył nam jeszcze dokuczyć, kiedy dotarliśmy do celu. Tym razem okazał się nim Rewal... i tu całkowite zaskoczenie, totalna zmiana na + jaki odnotowała miejscowość od ostatnich odwiedzin, zadbana, czysta, plaża z dostępem do toalet i wypożyczalni sprzętu, przestrzeń, miejsce, w miarę czysta i ciepła woda, wspaniałe miejsce do spacerów z atrakcjami dla mniejszych i większych... nasza wyprawa okazała się naprawdę udana (i nawet w drodze powrotnej udało nam się uniknąć korków, chociaż niektórzy kierowcy dosyć mocno zwalniali, gwałtownie hamowali i zatrzymywali się niebezpiecznie stwarzając zagrożenie dla innych uczestników ruchu, aby nabyć u przydrożnych handlarzy jagody, kurki tudzież jakiś inny miód) i udała nam się szybko i bezpiecznie powrócić do domu. Na koniec kilka obrazków... ku pamięci.















wtorek, 9 lipca 2013

Raki...

Miałam pisać o niedzielnym wypadzie nad morze... na razie jednak opisu nie będzie, gdyż cała rodzinka leczy zaczerwienienia. Pomimo kremu z filtrem 50(!) nie dało się uniknąć przypieczenia. Chwilowo zmieniliśmy się w rodzinę raczków i usilnie nawilżamy nasze nadmiernie upieczone ciała, co by nie bolało i brzydko nie złaziło... relacja z nadmorskiej wyprawy wkrótce :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Jak sobie poradzić z opieką nad Dziećmi, kiedy matka musi być w pracy?...

Lato w mieście nie jest za bardzo ekscytujące dla nieletniej gawiedzi,  ale niestety w obecnej sytuacji finansowo-zawodowo-emocjonalnej nie mamy innego wyjścia i Chłopcy gnieżdżą się w domu, kiedy my z Małżem oddajemy się mniej lub bardziej lubianym obowiązkom. Jestem z nich ogromnie dumna, bowiem zdarza się, że muszą kilka godzin dziennie spędzić w domu jedynie we własnym towarzystwie i dają sobie z tym świetnie radę, bawią się względnie zgodnie, pomagają sobie, na prawdę podziwiam te ich domowe braterstwo, bo w czasie gdy  jesteśmy w domu całą czwórką zdarzają się kłótnie, krzyki bijatyki (jak to w każdym rodzeństwie). Pod naszą nieobecność udaje się im tego uniknąć, albo po prostu nas o tym nie informują (a tak na marginesie dopiero teraz, jako "doświadczona" mama, zaczynam dostrzegać różnice w odpowiedzialności ponoszonej przez moje pokolenie a pokolenie potomnych, ja w wieku Starszaka samodzielnie wracałam do domu ze szkoły, wypełniałam domowe obowiązki zgodnie ze wskazówkami rodziców, szykowałam jedzenie, odrabiałam lekcje a w "nie wyjazdowe" wakacje spędzałam całe dnie i "noce" na przysłowiowym trzepaku a teraz drżę jak osika na wietrze, kiedy muszę Dziecięcia pozostawić w domu, same, nie zaopiekowane). Chłopaki, jednakże, na moich własnych oczach, stają się coraz bardziej dojrzali (odpowiednio do wieku, oczywiście) i odpowiedzialni, więc takie małe "sprawdziany" jak pozostawanie w domu, bez opieki dorosłych są już dla nich odpowiednie (kilka razy "testowałam" ich przy pomocy przyjaciół i rodziny... otwieranie drzwi, odbieranie telefonów, odpowiednie słowa, zachowania, potencjalne zagrożenia i ich na nie reakcje... wszystkie "zdali" na najwyższym poziomie). Myślę, że są jeszcze mali i mają jeszcze dużo czasu na pewne rzeczy (szczególnie Młodszak, ale on nigdy nie zostaje samodzielnie bez całkowitej opieki), ale sama wiem, jak dużo nauczyłam się przez doświadczenie i samodzielność, myślę, że moi Chłopcy też sobie z tym poradzą... a w nagrodę zawsze można wybrać się nad morze, o czym wkrótce :)