niedziela, 30 września 2012

Niebieska...

Szykując plecak Starszaka na jutrzejszy dzień w szkole, w moje ręce wpadł piórnik i jak co tydzień zaczęłam się "bawić" temperówką aby moje starsze Dziecię mogło czynnie uczestniczyć we wszelkich zajęciach. Przygotowanie zawartości tego "magicznego" pojemniczka (co to zawiera niesamowite skarby w postaci gumki, nożyczek, linijki czy też temperówki) przyniosło mi niebywałą refleksję. Starszak, jak się okazuje, nadzwyczaj wręcz lubi kredkę niebieską. Dlaczego? Nie wiem. Postaram się wybadać to jutro bo dzisiaj nieletni śpi już smacznie a tu, ku potomnym, pokażę po czym wnioskuję swoją teorię. Na zdjęciu jego szkolna kredka i ta druga, z moich domowych zasobów, którą właśnie zasiliłam Starszakowe zasoby piórnikowe :)  

Można by rzec nieźle się spisała ta niebieska :)

sobota, 29 września 2012

To już na pewno jesień...

Ja w pracy, Młodszak pod troskliwą opieką babci G. (rekonwalescent życzy sobie być wszędzie noszonym, dziwną nogą nie zamierza stąpać i choć boli go już tylko odrobinkę zamierza wykorzystywać swoją chwilową niedołężność do granic możliwości), Małż ze Starszakiem w lesie. I choć może zbieranie grzybów nie jest tym zajęciem, któremu poświęcają się wybitnie, to jednak wspólne spędzanie czasu jest tym co bardzo lubią. Ja tam nie byłam, więc patrzę razem z wami na te obrazki i zazdroszczę im troszkę, że "wyrwali" się z "blokowiska" na chwilę by pobyć w innej rzeczywistości.







Zdjęcia autorstwa Małżowego, teksty "pochylone" autorstwa Młodszego.

piątek, 28 września 2012

Gdyby kózka nie skakała...:(

Właśnie zaliczyłam wieczorny rajd po mieście. Miała być noc naukowców była noc medyków, zamiast na doświadczenia fizyczne, fizycznie trafiłam na oddział ratunkowy w szpitalu dziecięcym . Młodszak, należący do gatunku dzieci nadmiernie ruchliwych, zaliczył wejście na wysoki blat (tak między 80-85 cm), za drabinę posłużyło mu jego własne krzesełko (takie Dzidziuchowe - do karmienia) tylko gorzej było za schodzeniem i niestety przegrał z przyciąganiem ziemskim. Kiedy ja zniknęłam na ułamek minuty w toalecie, za potrzebą, Młodszy niefortunnie runął na własną kończynę co sprawiło, że chwilowo przestał chodzić, zalał się łzami, wpadł w klasyczną histerię i ogólnie nie było ciekawie. Na szczęście noga w całości, stopa również choć mocno stłuczona, przede mną kilka dni robienia okładów i dodatkowej opieki nad małoletnim. Ale, jak widać na zdjęciach, na małej buźce pojawił się uśmiech, więc myślę, że nie będzie źle.

czwartek, 27 września 2012

Mądrości Młodszaka...

Zadziwia mnie nieustannie dziecięca wyobraźnia i to nie tylko moich osobników prywatnych a również dziatwy mocno zaprzyjaźnionej. Spamiętać tego nie sposób, choć staram się usilnie, spisać też nie daję rady bo to albo pod ręką nie ma pisadła albo karteluszki choćby najmniejszej, a nawet jak już posiądę potrzebne przedmioty to pamięć zawodzi i zawieszam się w czasoprzestrzeni z ręką nad kartką w pół drogi, i za nic nie mogę przypomnieć sobie tego co miałam właśnie pieczołowicie zanotować. Więc postanowiłam co jakiś czas "łowić" złote myśli moich i "pożyczonych" dzieci odnotowywać je w miarę regularnie w jednym miejscu a potem wrzucać tutaj coby mi już nigdy więcej nie umknęły i miały szanse pozostać zapamiętane. I wtedy zawsze "M" oznaczać będzie wywody Młodszaka, a "S" twórczość Starszaka.

M: Jak tak można żyć bez brata, i robić w życiu wszystko samodzielnie? (opinia wygłoszona po wizycie zaprzyjaźnionych rodziców, którzy na razie są posiadaczami potomka jedynaczego, co dla mojego młodszego dziecka jest nie do ogarnięcia), 

M: Mamo, dobrze jest mieć w domu swojego Dzieciaka (o starszym bracie, który włączył ulubioną bajkę, w nastoju j.w.)

Dzieć Młodszy po powrocie z przedszkola Siedziałem na "smutnym krzesełku" (forma kary w odosobnieniu) Ale dlaczego? M: Nakładałem spodnie na głowę? Ale po co to robiłeś synku? M: To był taki żarcik, tylko panie się na nim nie poznały (zabójcza teoria trzylatka, po której trudno mi było się powstrzymać od śmiechu).

Młodszak od czasu pójścia do nowego przedszkola permanentnie odmawia udziału w zajęciach z rytmiki, na pytanie dlaczego, odpowiada niezmiennie Bo nie mam ochoty :)

A teraz znikam spać, by jutro powitać dzień o zabójczej porze, kwadrans po 5 rano, by mieć siłę na pracę, zabawę i przyjmowanie gości, którzy na jutro już nam się zapowiedzieli. I tylko zastanawiam się czy uda mi się zmrużyć oko bo nawet przez roletę zagląda ON, jak to powiedział M jakaś ta dzisiejsza noc jakaś taka jasna, to może będziemy mogli się dłużej bawić?   


wtorek, 25 września 2012

Młodszak :)

Moje młodsze dziecię powróciło z przedszkola z plikiem zdjęć. To znak, że się zaczęło... Fotografowie, bardziej lub mniej profesjonalni, ruszyli szturmem na placówki w których "przechowujemy" pociechy, żeby później z uśmiechem sięgać do naszych kieszeni bo przecież tak ładnie wygląda na tych zdjęciach i jeszcze mając za plecami Dziecięcie, które ze wzrokiem podobnym do kociego przyjaciela Shreka "miauczy" no kup mamusiu!  wymusić na rodzicielach podjęcie decyzji mocno finansowej. I co począć :) Mimo, że osobiście nie przepadam za taką formą sztuki, wiem że ma ona wymiar pamiątkowy, więc sięgnęłam głębiej do kieszeni i zasiliłam nasze zasoby fotograficzne w kilka nowych ujęć.


poniedziałek, 24 września 2012

Wspomnienia z nad morza...

Nie wiem czy te dni (poprzednia sobota i niedziela) to był ostatni ciepły weekend tego roku, wiem jednak z całą pewnością, że był to jeden z najbardziej udanych weekendów ostatnich czasów, spędzony radośnie, leniwie w wyśmienitym towarzystwie. Pożegnaliśmy lato w rodzinnej atmosferze, Starszak gołymi nogami w morzu, Młodszak zbieranymi muszelkami i kamyczkami na plaży, Małż i ja lodami i goframi (bo one smakują wyjątkowo właśnie w nadmorskich miejscowościach) oraz spacerami. 






Od kilku lat jeździmy w to samo miejsce, z tymi samymi ludźmi (w różnych konfiguracjach ilościowych, rodziny Dzieciate często pozbywają się wyrośniętych pociech, dołączają do nas nowi partnerzy dorosłych latorośli, królują filary w postaci rodziców mojego Małża odpowiedzialni za "miejscówkę") spędzamy fajny czas na łonie natury ładując, własne, osobiste akumulatory na te zimniejsze miesiące roku. I tylko czasem ściska mnie gdzieś tam, w dołku, że na zdjęciach z poprzedniego roku Dziecięcia tak mocno mniejsze a my tak mocno ubożsi w siwy kolor na skroniach :)

  Aż rok, a może tylko rok różnicy :)

wtorek, 18 września 2012

Świętowanie...

Chłopcy prowadzą bogate życie towarzyskie, w ramach którego przyjmują kolegów, przyjaciół, zaprzyjaźnione z rodziną Dziecięcia jak również rewanżują się swoim urodzinowym gościom na ich osobistych uroczystościach tak było właśnie w miniony weekend. Odwiedziliśmy całą rodzinką przesympatycznych, czteroletnich, bliźniaczych braci i o ile w okolicznościach domowych mam wrażenie (!), że ich odróżniam to w środowisku zbliżonym do "małpiego gaju" (czyli dziecięca bawialnia opanowana znaczną gromadą nieletnich) jest to całkowicie nie możliwe, choć naprawdę się staram i znam od urodzenia, ni jak nie rozpoznaję kto którym osobnikiem jest.

Zabawa była przednia, moi Panowie (łącznie z tym największym) szaleli do granic możliwości, lubię jak się tak od czasu do czasu mają możliwość rozładowania nadmiaru swojej energii.


wtorek, 4 września 2012

Rio...

Spełniłam (wraz z Małżem, żeby nie było) małe marzenie Starszaka. Odkąd pamiętam chciał on mieć zwierzątko... zwierzątko o tyle nie wymagające co efektowne. Dzisiaj w naszym domu pojawił się Rio... niebieski, przecudny, pływający bojownik. Razem z niewielkim akwarium, sztuczną roślinką, pokarmem, czyli wszystkim tym co potrzeba aby zacząć przygodę z akwarystyką. Nasz nowy domownik



poniedziałek, 3 września 2012

I stało się...

Przywitaliśmy nowy rok szkolny.

Młodszak trafił do nowego przedszkola, przywitał je radośnie, bez płaczu i strachu, bez lęku i obaw, w nastawieniu na dobrą zabawę i nowe znajomości. Pierwszy dzień się powiódł, odebraliśmy Dziecię radosne, pogodne i z mocnym postanowieniem powrotu nazajutrz. Uzbrojony w worek z ulubionym bohaterem, radośnie pomaszerował do przedszkola w towarzystwie Taty (gotów był się tam wybierać już wczoraj i nie lada kłopotem było wyperswadowanie mu tego pomysłu, ale się udało), mocno przejęty ruszył "w kierunku przygody".

A co się w przedszkolu podobało najbardziej? Leśniki i zupa... radośnie oznajmił pałaszując obfitą porcję obiadu domowego (bo nie wiem czy wcześniej pisałam ale Młodszak przynależy do grupy dzieci jedzących... i to jedzących dużo, ku zachwytowi ze strony dziadków, opiekunów i wszelkich zaprzyjaźnionych domowo bywalców, którzy to mieli przyjemność obserwacji osobistej konsumpcji jakiejkolwiek w wykonaniu mojej młodszej pociechy. 

U Starszaka emocje sięgnęły zenitu i gotów do wymarszu z domu był już o 8 choć uroczyste rozpoczęcie roku zaplanowano na 10. Wstał z łóżka, wyszykował się i przestępował z nogi na nogę nie mogąc się doczekać odpowiedniej pory. Miał nawet ochotę na wygłupy i zdjęcia.


A moje starsze Dziecię było pełne radości i odwagi. Od razu znalazł swoją klasę, przedstawiał się wszystkim dzieciom, nie zawstydzał się, w klasie zajął pierwszą ławką jeszcze zanim pozostali zdążyli wejść do sali a kiedy tylko pani pozwoliła zadawać pytania jego ręka pierwsza poszybowała ku górze (i tylko jemu znana siła trzymała ją wysoko tak długo aż dostał pozwolenie zabrania głosu, co przy jego cierpliwości było niesamowitym osiągnięciem), jako jedynemu z nowej klasy (inne dzieci nie odważyły się). Teraz czeka na jutro, kiedy to będzie mógł po raz pierwszy zapakować plecak i ruszyć do szkoły bez naszego udziału. Po dzisiejszym dniu nie mam żadnych obaw, wiem że ze wszystkim sobie poradzi, jeśli będzie miał problem poprosi o pomoc, nie będzie się krępował czy wstydził. Jestem niezmiernie dumna z moich chłopców. 


niedziela, 2 września 2012

3 września...

Jutro będzie ważny dzień.

Młodszak idzie do nowego przedszkola, czekają na niego nowe panie (trochę znane, bo placówka "odziedziczona" po starszym Dziecięciu), nowe zabawki, nowi koledzy i koleżanki... a dla mnie nowe emocje, chociaż można by było przypuszczać, że to wszystko już przechodziłam, ale czuję, że teraz będzie inaczej.

Starszak zaczyna edukację szkolną. Jutro idziemy wraz z Małżem na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego i już mi stoją przed oczami sznury tych małych ludzi, którzy z nadzieją, niepewnością, radością (?) będą szukali wśród rówieśników swoich pokrewnych dusz i kompanów szkolnych lat. Będę szła tam z nadzieją, że mój Starszy syn znajdzie tam takich kumpli jakich ma teraz z lat żłobkowo-przedszkolnych, że będzie ciekawy świata jak do tych czas i znajdzie odpowiedzi na swoje ważne pytania, że będzie pilnym i wytrwałym uczniem (tak przynajmniej obiecuje na dzień dzisiejszy) i spełni swoje oczekiwania (moje się nie liczą, najważniejsze żeby On był spełniony i szczęśliwy).



Ważny ten dzień będzie dla nas... już się nie mogę doczekać :)