sobota, 21 stycznia 2012

Przecież miała być wiosna...

Jak zawsze, tuż po spakowaniu świątecznych ozdób w pudła, marzę o wiośnie. O długich, jasnych dniach, o ciepłym wietrze, słonecznych promieniach, o tych wszystkich kolorowych roślinkach budzących się do życia... Ach... Zaczynam to i owo znosić do domu, żeby wyglądało i pachniało. Zaklinam rzeczywistość i oczekuję pozytywnej reakcji ze strony przyrody. Zdążyłam o tym pomyśleć, pomarzyć, nazwać na głos a nawet napisać... i co? I właśnie sypie śnieg. Czyżby zima sobie o nas przypomniała? O najcieplejszym mieście ostatnich tygodni? Dla mnie oznacza to poranne odśnieżanie auta, przed weekendowym "maratonem" w pracy, dla Chłopców być może sanki z dziadkami w świąteczny dzień tych drugich, kto wie? I choć na zdjęciach tego nie widać to na prawdę robi się ładnie. Może powinnam napisać o tym, że marzę o takiej prawdziwej, białej zimie i jeśli już się zdecydowała do nas zawitać niech porządnie sypnie białym puchem, przymrozi niskimi temperaturami i da radość całym rodzinom. W zeszłym roku o tej porze, odprowadzaliśmy Starszaka do przedszkola na sankach, bo czterokołowiec Młodszaka nie nadawał się na mocno zaśnieżony szlak osiedlowych uliczek, zobaczymy co będzie teraz. Chociaż na jutro zaplanowałam zakup Prymulek, żeby w domu było jeszcze bardziej wiosennie. Ciekawe jak mi się powiedzie to zaklinanie rzeczywistości :)

piątek, 20 stycznia 2012

Kwiatek żyje...

Żyje i ma się całkiem nie źle, pomimo tego, że Młodszak całkiem skutecznie próbował go unicestwić. Kilka godzin po tym jak owa, przecudnej zresztą urody, roślinka znalazła się w naszym domu pozbawił ją połowy korzeni bo był niezwykle ciekawy co to za długie białe "robaczki" pływają w wodzie. Ciekawość wzbudzała szklana "doniczka" i możliwość obserwowania roślinki w całości. A mnie się udało w ostatniej chwili uratować ją od niechybnej śmierci i wczoraj po powrocie z pracy już w przedpokoju uderzył mnie w nos ten słodki, mocny, hiacyntowy zapach. Ach wiosno możesz już przyjść... jestem gotowa :)
Kilka obrazków mojej codzienności:
Budzę Starszaka (tak gdzieś około 7 rano, bo najwyższy czas wstawać żeby zdążyć do przedszkola) i mówię słodko "Pora wstawać Kochanie" a spod kołdry szczelnie nasuniętej na głowę wydobywa się tylko jedno słowo, niskim, chrypiącym głosem "Hasło!". Na chwilę stanęłam osłupiała, po chwili spróbowałam czy zadziała "Dzień Dobry Starszaczku", w odpowiedzi uzyskuję, w identycznych okolicznościach jak powyższe, "Hasło niezidentyfikowane". Pozostałam w konsternacji na kilka kwadransów.
Proszę Młodszaka o posprzątanie zabawek, słyszę "Nie, ja Mały". Mówię Młodszakowi, że nie może siedzieć przed telewizorem i oglądać bajek jak Starszak, bo jest za mały, a on mi na to "Nie, ja Duży". Sama słodycz :) Acha i jeszcze mała "prywata" na koniec. Mam chroniczne problemy ze swoim osobistym komputerem i przez nie nie mogę odpowiadać na komentarze chociaż bardzo tego chcę (na szczęście mogę je czytać, więc sukces póki co jest połowiczny ale wkrótce do domu zawita Małż, czyli ten który zna się na tym elektronicznym ustrojstwie i być może poradzi sobie i z tym problemem) więc tutaj piszę do Anonimowego: tak, niestety po ospie zostały Młodszakowi niewielkie blizny tam gdzie zostały , nawet niechcący, zerwane strupki (u niego właściwie tylko na czole) ale na szczęście nie są duże a liczę jeszcze na to, że z wiekiem zmniejszą się (co zdaniem lekarza jest możliwe) i staną się całkowicie niewidoczne. Mam nadziej, że Cię uspokoiłam :) Pozdrawiam.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Dzień Babci i Dziadka...Już?

W przedszkolu u Młodszaka nadszedł Dzień Babci i Dziadka. Pojawił się tak jakoś z nie nacka, niepostrzeżenie i moim zdaniem za szybko ale nadszedł więc nie mieliśmy wyjścia. Malutki, chociaż nie brał udziału w występach, to dał z siebie wszystko i dzięki pomocy "cioć" powstały przepiękne, okazjonalne upominki.I tak jakoś, po raz kolejny, doszłam do wniosku, że czas biegnie szybciej ode mnie. Staram się go dogonić, nie zaniedbując niczego po drodze, ale nie zawsze to się udaje. Zatrzymuję się kiedy tylko mogę, oglądam przez ramię i staram się zauważyć czy niczego nie pominęłam, czy nic mi nie umknęło. Staram się ze wszystkich sił. A życie mknie obok mnie z szybkością pocisku. Pojawiają się w nim ułamki szczęścia i radości, na świecie pojawiają się małe dowody miłości, rodzą się dzieci, do rodzin przychodzi szczęście, w którego blasku i ja się ogrzewam... i dobre wieści, które przyszły od mojej przyjaciółki... wkrótce będę się grzała jeszcze bardziej:) Staram się zatrzymywać te wszystkie cudowne, okruchy codzienności, te chwile, które tak szybko znikają z pamięci. Chociaż czasami brakuje mi i sił, i chęci żeby usiąść przy komputerze i zapisać te cudowne, nowe słowa Młodszaka, uchwycić te niewyobrażalnie dojżałe kompozycje Starszaka. Czasami mam ochotę napisać choćby jedno zdanie, bo na więcej nie mam siły, by później je rozwinąć lub poprostu zapamiętać. Rozsypana jestem ostatnio ale to nic. Będzie dobrze bo mam ich... moich Chłopaków.