piątek, 5 listopada 2010

Samodzielnego jedzenia naukę czas zacząć...

Czas mija nie ubłaganie... "za chwilkę" Dzidziuch skończy 15 miesięcy, więc obiektywnie rzecz biorąc, jest już dużym chłopakiem dlatego też "małymi" krokami zaczynamy "szkołę życia"...:) Zaczęliśmy od jedzenia... Na "pierwszy ogień" poszła micha z kaszką (jabłkowo-brzoskwiniowa podobno pycha !!!), najpierw smakowanie łyżeczkowo-paluchowe...

Później "łycha" poszła w odstawkę a mój młodszy synek naprawdę żywo zainteresował się zawartością swojej niewielkiej miseczki (rozmiar celowo wybrany przez Rodzicielkę, im mniejsze naczynie tym mniej do sprzątania, a ilość zjedzonego posiłku można przecież zwiększać dokładkami w miarę apetytu rzeczonego Dzidziucha...) i mieszał w niej namiętnie całymi łapkami, przenosząc smakowitą kaszkę z miseczki na łapki, z łapek na stolik i siebie...


Jedzenie, w tempie obłędnym, trafiło również na gębulę Głodomorka i nie było by w tym nic specjalnie emocjonującego bo przecież to właśnie otwór gębowy służy do konsumpcji, gdyby nie fakt, że jedzenie owo trafiło również do oczu i rozmazane brudnymi łapkami spowodowało niestety nerwy i łzy Małego (zdjęcie dosłownie przed sekundą od emocjonalnego wybuchu)...


I tu, jak przystało na bohatera, wkroczyła Matka Rodzicielka, czyli we własnej osobie ja i zarządziła jedzenie "dwułyżkowe" (jedna łyżka w ręku mamy, druga w ręku Malucha), w ten o to sposób dziecięcie moje napełniło brzuszek i w stopniu nieznacznym, acz znaczącym "nauczyło" posługiwać się łyżeczką, niektóre porcje "z jego" łyżeczki lądowały nawet w jego otworze gębowym a nie do okoła niego... Jak na pierwszy raz wyszło świetnie... no cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo... Parafrazując znane słowa MAŁY KROK DLA LUDZKOŚCI A WIELKI DLA MAŁEGO CZŁOWIEKA ...:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz