niedziela, 15 grudnia 2013

Kiedy poczułam święta...?

Święta to dla mnie niezwykły czas, czas przeznaczony dla rodziny, dla domu, dla mnie. W tym roku mam wręcz niezwykłą radość, gdyż czas ten nie przepełniony jest gonitwą albowiem jestem na urlopie... ach co za cudowność. Mikołaj już dawno przyszykował to co miał przyszykować, zostaje jedynie moja osobista pomoc przy pakowaniu owych dóbr ale, że lubię tego typu aktywność nawet się nie wyłamuję z tych obowiązków. Kolorowy papier (w tym roku nawet czarny, a co) już gotowy do zawijania... Kartki świąteczne już jutro powędrują do skrzynki na poczcie (ale ze mnie tradycjonalistka :P), okna błyszczą jak już dawno nie błyszczały, posprzątane kąty pachną świeżością, firanki puszą się bielą aż z daleka, pierogi wręcz "zapychają" zamrażalnik i tylko czekają na okazję do gotowania (w tym roku wspólna, rodzinna akcja pod kryptonimem "pierogarnia" objawiła się ilością ponad 700(!) sztuk, tego smakołyku, bez którego święta w moim domu nie przejdą), fajnie tak usiąść wspólnie przy stole do szykowania, praca na dwanaście rąk nie jest uciążliwa i upływa na prawdę szybko.

Małoletni też poczuli świąteczną atmosferę. Młodszak namówił Starszaka na postrzyżyny, i przy okazji wykonywania ozdób świątecznych, pozbawił się połowy ze swojej cudnie pokręconej grzywki (może wyrównam, może nie... zobaczymy, zainteresowanemu zupełnie nie przeszkadza nowy look).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz