wtorek, 19 sierpnia 2014

Retrospekcja...:)

Mówię sobie, że nie jesteś mi potrzebny, że już nic nie wnosisz do mojego życia. Zapomniałam jak to jest kiedy na ciebie czekam, kiedy szukam chwili i okazji żeby usiąść przy komputerze i napisać o tym co się wydarzyło, o tym co czuję, co myślę... Chciałabym wrócić bo jednak widzę w tym sens, tęsknię za pisaniem, za czuciem tego co tak mało odczuwalne...Dziś postanowiłam zacząć powracać, czy dam radę? Nie wiem, postaram się. Przepraszam, że tak długo mnie nie było...mój blogu :) Ciekawe czy ktoś na nas czekał? 

Słowami trudno nadrobić tak długą lukę...czy obrazy dadzą radę? Nie wiem ale na pewno spróbuję, ostatni raz pojawiłam się w lutym... no to lecimy :)

Marzec i kwiecień upłynęły mi na intensywnych przygotowaniach do Pierwszej Komunii Świętej Starszaka. Postawiłam przed sobą ambitne zadanie przygotowania wszystkiego niemal samodzielnie. Mogłam oczywiście liczyć na wsparcie ukochanej Mamy i równie kochanej Teściowej, ale chciałam żeby cały ciężar odpowiedzialności spoczął na moich barkach, a że jestem niepoprawną pedantką i lubię mieć wszystko zaplanowane do przodu, spełnić swoje małe marzenia, zaskakiwać i spełniać różne pomysły, to trochę czasu mi zajęło aby wszystko wyglądało tak jak "w mojej głowie". Przyjęcie miało charakter domowo-rodzinny, więc na mojej głowie (i w niej) spoczęła odpowiedzialność za posiłek, wystrój, nastrój, kwiaty, dekoracje...uff, dużo tego ale dałam radę :) Ręcznie zrobiłam dekoracje, wymyśliłam wzór i tekst zaproszeń a nawet zamówiłam specjalne znaczki pocztowe do zaproszeń, które musiały być wysłane..."wyżyłam się" artystycznie przy całym tym projekcie, wysiłek się opłacił o niczym nie zapomniałam a wielu pozytywnie zaskoczyłam :)...no i najważniejsze - rodzina była cała a Starszak niezwykle przejęty i szczęśliwy a przecież o to w tym wszystkim chodziło...









 Później już poleciało...maj upłynął pod silnym wpływem pokomunijnym, czerwiec to dziecięce odliczanie do zakończenia roku szkolnego, 9 urodziny Starszaka i pożegnanie przez Młodszaka z przedszkolem. Znowu sama wzięłam sprawy w swoje ręce:) Urodzinowe przyjęcie odbyło się w rodzinnym plenerze, choć pogoda mocno próbowała nam to uniemożliwić... Starszak wyhasał się z przyjaciółmi, był zachwycony prezentami, spędziliśmy kolejne, fajne, wspólne chwile, nawet nie specjalnie uwiecznione na fotkach...
 
Młodszy pożegnał przedszkole bukietami "hand-made by me" oraz lizakowym tortem. Zawsze chciał "obchodzić" urodziny w placówce ale nigdy do tego nie dochodziło ze względu na przerwę wakacyjną, tym razem postanowiłam coś na ten temat zaradzić i zadość uczynić w tym temacie...myślę, że się udało :)




Lipiec upłynął naszej rodzince na organizowaniu Szarańczy wolnego czasu... Młodszak zacumował na jakiś czas u dziadków, pod opieką nieocenionej Cioteczki a Starszak zaliczył pierwszy samodzielny, dłuższy niż weekendowy wyjazd z zuchami. Wrócił szczęśliwy, zahartowany, pełen nowych doświadczeń i nadziei na przyszłość :) Później udało nam się "zaszaleć" całkiem rodzinnie (+ 12 innych bliskich osób) w stolicy oraz na intensywnym urlopie, w którym "przebiegliśmy" przez Trójmiasto, Malbork, Toruń i Bydgoszcz...intensywnie, rodzinnie, czyli tak jak lubimy :)

































A po powrocie wskoczyliśmy w tryby pracowe (ja i Małż) i wakacyjne (Szarańcza) intensywnie wykorzystując wszystkie wspólne chwile... W sierpniu świętowaliśmy 10 urodziny mojej bratanicy i 5 Młodszaka, świetne rodzinne spędzanie czasu...






Tak ostatnio wyglądamy... tyle się u nas dzieje, tyle zmian a wszystko takie samo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz