niedziela, 2 października 2011

Ta ostatnia niedziela...

...chodzi mi po głowie ten wiekowy szlagier i podśpiewuję go sobie pod nosem od samego rana, bo wiem, że od jutra każda następna niedziela nie będzie jak ta dzisiejsza. Jutro wracam do PRACY. Pełna obaw i lęków o to jak udźwignę rozdzielenie z moim Malutkim Chłopczykiem, obowiązki zawodowe, "logistykę" opiekuńczą i jeszczę tę moją matczyną samotność... Próbuje wykorzystać te nasze ostatnie spokojne chwile. Dzidziuch wyczuwa nadchodzące zmiany i chyba postanowił nas do nich jakoś przygotować :) Przez cały weekend budzi się jak w zegarku o godzinie 6 i szykuje się do wstawania. To nic, że mamy czas, że nie musimy tak wcześnie się podnosić, Mały głosem nie znoszącym sprzeciwu oznajmia całemu światu, że on już wstał i reszta domowników też powinna. Zobaczymy co zrobi jutro, kiedy budzik zadzwoni o 5.50 i trzeba będzie się "sprężyć", ubierać bez marudzenia... pewnie będzie spał jak zabity i będzie problem ze wstawaniem :) A może się mylę i będzie tak jak wczoraj i dzisiaj? Jutro mój kolejny debiut w pracy a nie było mnie tam baaardzo dłuuugo, więc mam pewne obawy. Liczę jednak na to, że jednak moje na nowo odkrywane obowiązki zawodowe, nie oderwą mnie od tego miejsca i dalej będę znajdować czas, ochotę i pomysły na uwiecznianie naszej codzienności.
I żeby nie być goło słowną zamieszczam poniżej kilka zdjęć z dzisiejszego wypadu na plac zabaw, bo pogoda dopisała i Szarańcza, choć początkowo niezbyt chętna (co widać nawet po mimice mocno ograniczonej na pierwszych fotkach) "rozkręcała" się powoli dokładnie tak samo jak aura (bo jak się obudziliśmy to nad wszystkim górowała mgła a zabawy kończyliśmy w krótkich rękawkach). Były więc i pojazdy dla moich małych mężczyzn, były zabawy w piasku, jak to mówi Młodszak "bako, bako... mniam, mniam, mniam", zjeżdżanie, wspinanie i złote liście. Fajny dzień w fajnym towarzystwie. Mam nadzieję, do szybkiego powtórzenia. A teraz korzystając z faktu, że Potomni śpią już mocnym snem, przygotuję odzież na dzień jutrzejszy dla całej naszej trójki, przygotuję posiłki "na wynos" coby jutro mieć więcej czasu dla siebie, zapakuję ulubione zabawki Młodszaka i położę się wygodnie czekając na sen (emocje szaleją więc trudno o niego będzie, może skuszę go gorącym kakao? Kto wie? Spróbuję.).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz