piątek, 17 lutego 2012

Lodowisko...

Dziś tylko na chwilkę... Zdjęć nie będzie chociaż miały być. Znowu byliśmy na łyżwach debiutował na nich Młodszak, niestety nasze rodzinne wyjście nie zakończyło się dobrze:( W tym sezonie już na pewno nie pojeździmy, jak będzie w przyszłym? Trudno przewidzieć. Chłopcy mocno przeżyli to czego byli świadkami, musieliśmy przepracować ich strach i teraz jest już dobrze ale tak na prawdę nie wiem ile z tego wszystkiego zostało "w nich". Chłopcy i ja jesteśmy w całości inaczej niż mój własny, osobisty tato. Wypadek na lodowisku zakończył się przejażdżką ambulansem, pobytem w szpitalu, konieczną operacją... Doświadczam kruchości istnienia i lęku o najbliższych. Powoli mierzę się z rzeczywistością, obejrzałam zdjęcia z tego dnia w moim aparacie i chociaż są tam uwiecznione pierwsze kroki na lodzie w wykonaniu Malucha na razie nie mogę nawet do nich usiąść przy komputerze bo wywołują złe wspomnienia. "Najadłam" się strachu... liczę, że już nigdy więcej nie będę musiała.

4 komentarze:

  1. E tam piruet był mistrzowski tylko wykończenie do bani :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowia zycze tacie . mam nadzieje,ze do nastepnej zimy trauma minie a tata bedzie smigal niczym zawodowiec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mówi to był jego ostatni raz na łyżwach:( Teraz czeka go chodzenie o kulach, rehabilitacja...ach!

      Usuń