poniedziałek, 29 października 2012

Moje letnie "jesienne" chłopaki...

Uwielbiam zdjęcia moich dzieci i choć mogłabym mieć ich tysiące to pewnie nadal bym uważała, że jest ich za mało. Niestety nie mam zbyt sprawnego oka w tym kierunku (no tak zdarza mi się czasami wykonać jakąś fajną fotkę ale raczej to przypadek niż reguła i zazwyczaj fotografie w moim wykonaniu są jedynie poprawne a nie wyjątkowe), aparat fot. też nie jest spełnieniem marzeń ale na szczęście po wszelkich trudach i znojach jakie zdążyłam mu zafundować nadal jest sprawny i funkcjonuje odpowiednio do swoich i moich możliwości ale mam to szczęście, że posiadam w gronie swoich przyjaciół ludzi z pasją, wyobraźnią i chęciami, i w ten o to sposób mogę uczestniczyć w magicznych sesjach zdjęciowych, których bohaterami jest moja Szarańcza i przyglądać się jak ciocia M. zatrzymuje w swoim obiektywie rzeczywistość (i jak zwykle z tego miejsca pragnę Jej serdecznie podziękować za poświęcony nam czas, pomysły, chęci i pracę a Was, wszystkich zainteresowanych uwiecznieniem własnych pociech szczerze mogę zachęcić do zaglądania na strony Jej bloga, kontaktu i korzystania z umiejętności). Oto efekty pracy, które powstały szybko, sprawnie, nie daleko od własnego i ciotkowego domostwa i cieszą obecnie oczy tak bardzo, że nie jestem wstanie wybrać tego "naj" i zdecydować się na oprawienie go w ramkę.











  





  













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz