poniedziałek, 11 października 2010

Kąpielowi przyjaciele...

Dzidziuch dostał przedwczoraj niespodziewanie (z okazji imienin dziadka M.) piękny prezent z serii tak zwanych rzeczy "pływających", więc wczoraj oprócz "mycia właściwego" musiało się dokonać próbowanie cudnych, kolorowych "pływaków". W domu naszym więc zamieszkały Raczek przelewaczek, Gwiazdeczka kręciołeczka, Wielorybiec prysznicujący i Muszelka wiaderka. Zabawka genialna w swojej nowoczesności a jednocześnie prostocie :) Na długiej, niebieskiej fali - przyssawce (odpada sprzątanie, przyciskam wszystko do siebie a potem do wanny i z głowy!)trzymają się wszystkie wodne "potworki" a wtedy można przelewać, dolewać, wylewać... przesuwać, wysuwać, "pryszniczyć" no i jeszcze patrzeć w te ich wesołe "patrzałki" i za moim młodszym synem "gugać" do nich w bezmiarze dziecięcej radości i wyobraźni. Dzidź (zwany ostatnio, coraz bardziej botanicznie, obok Groszka, Glizdy i innych, Zającem bądź też Królikiem, ze względu na zniewalający, coraz mocniej uzębiony uśmiech) więc w "szale" zabawy uczynił z wanny i okolic "podwodny świat" i w łazience "pływało" niemal wszystko począwszy od rzeczonych zabawek, poprzez gąbki, mydła, szampony, kończąc na ręcznikach, dywanikach i innych podłogowych akcesoriach, przez co z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że "popłynęła" cała łazienka :) Radość Malucha, nie do opisania! A przy wyciąganiu z wody głośny sprzeciw bogaty w wierzganie kończynami połączone ze łzami rzewnymi. Niestety Zając w nieświadomości swej mocno młodzieńczej, nie wie, że na Matkę owy zestaw histeryczny nie działa, a zwiększona częstotliwość doznań gwarantuje uodpornienie i zobojętnienie dorosłego osobnika, więc mając z nim styczność niemalże przy każdej kąpieli (to przykład jak dziecki pochodzące niezaprzeczalnie od tych samych rodziców mogą się różnić w kwestiach kapielowych, u Starszaka bowiem objawy identyczne do wymienionych występowały bowiem już w momencie wkładania do wanny) zdążyłam je oswoić i nie specjalnie na nie reagować. Mały reaguje tak bowiem coraz częściej, od czasu kiedy świadomie łączy głębokość "dorosłej" wanny z możliwością nie tyle mycia co wodnej zabawy, tak jakoś przy okazji tych "nudnych" czynności pielęgnacyjnych. No nic, wcześniej czy później przejdzie mu, albo po prostu będę go "prała" nie wciągu półgodzinki tylko co nie co dłużej :) Ale wracając do dzisiejszego seansu kąpielowego, oprócz nowych towarzyszy i ich podstawowych, zabawowych funkcji Królik miał jeszcze inne ważne zadania łazienkowe:

Po pierwsze - odkryć jak owe zabawki od wanny odczepić i co się z nimi po takowym czynie stanie (a "przyssawki" powiem szczerze świetne, trzymają silnie i wytrzymałe),

po drugie - jak smakuje woda w wannie ewentualnie jak ową wodę wypić (jego mały "puchatkowy" rozumek nie podpowiedział mu na szczęście żeby skorzystać z Muszelki wiaderki ),

po trzecie i ostatnie - czy fala przyssaczkowa jest smaczna i zdatna do spożycia (bo przecież kąpiel świetna sprawa acz kolwiek odbywa się przed kolacją, którą to moje dziecięcie stawia na równi z pluskaniem a nawet może i na pozycji wyższej :)



A na koniec przedstawiam każdego z osobna, nowych kąpielowych towarzyszy mojego Maleństwa, bo co tu ukrywać paszcze mają kolorowe, przyjazne i radosne i choć, jak się okazuje, Raczek przelewaczek został przeze mnie zainstalowany do góry nogami (do góry szczypcami) co według instrukcji nie jest położeniem prawidłowym (tak to jest jak się instrukcje czyta nie przed a po wykonaniu opisywanych w niej czynności) ale to nic jego urokowi nie odejmuje.


Gwiazdeczka kręciołeczka, czyli tradycyjne młyńskie koło, fascynujące zarówno w zabawach mokrych jak i suchych (dla mnie radość sprawiało spotkanie z takim "sprzętem" zarówno w wodzie jak i w piasku a teraz z rozczuleniem patrzę jak tak samo bawi się moje Słoneczko).


Wielorybiec prysznicujący, u którego przesuwna rybka niewielka znajdująca się (podejrzewam nieśmiało) nie tyle co pomiędzy zębiskami a raczj przepływająca przed nim, sprawia otworzenie lub zamknięcie otworu wypływowego dla wody, a przy tym tworzy niezwykle interesujące dla Dzidziucha zjawisko ruch...


No i na koniec pięknie zielona Muszelka wiaderka, która umożliwia złapanie większej ilości wody i wykorzystanie jej do polewania, wylewania i tak dalej...



Kolejny, trafiony, z daleka wieziony... dziękujemy w tym miejscu cioci G. i wujkowi Z. z Wrocławia, odpowiedzialnym również za Miśka do przytulania :) Mają Ci Oni rękę do zabawek dzieciowych, a dzieciaki mają szczęście do... posiadania takich krewnych :)

1 komentarz:

  1. :-), Majka jak była malutka miała takie cudo, identyczne, niestety "zezgrzybiało" nam i nie doczekało Malinki;-). A Antoś widać uradowany nowym nabytkiem:-).

    OdpowiedzUsuń