środa, 23 listopada 2011

Domowa metamorfoza...

Choruję aktywnie... aktywnie blogując :) Nadrabiam czas kiedy nie pisałam. Szukam tematów a w zasadzie one mnie same znajdują. Okazuje się, że wokół jest tyle ciekawostek, którymi mogę się z Wami podzielić a jednocześnie jakieś takie nie zauważalne były w codziennym zabieganiu. Dziś mały fragment "domowości". Ostatnimi czasy jestem co raz bardziej odważna w obcinaniu owłosienia "głowowego" moich Trzech mężczyzn. Nabyłam nawet, będąc u Małża, mocno profesjonalny sprzęt, który ułatwia mi i przyspiesza cały proces postrzyżyn, więc korzystam z niego raz na jakiś czas. Jak już uznam, ze niesforne włosięta Starszaka należy ujarzmić, bo zaczynają sprawiać kłopoty albo jak Małż przyjedzie i wygląda niczym Rumcajs (bo do włosów dołącza broda, na którą ja się w życiu codziennym nie zgadzam, a która ma swobodę rośnięcia i zasłaniania Małżowego lica, kiedy on ode mnie daleko). Jedyny problem jaki się pojawia w temacie strzyżenia dotyczy młodszego Dziecięcia, bowiem Ono, nad wyraz aktywne, nie nadaje się jeszcze na profesjonalny taboret w salonie fryzjerskim a zmienić fryzurę pożąda, radośnie mnie o tym informując ("Mama ja tez ciach ciach, tu" ze wskazaniem na własną główkę) by jeszcze bardziej "pasować" do tych dwóch pozostałych rodzinnych facetów. Dylematem pozostaje tez sama technika dokonania postrzyżyn, bowiem starszych po prostu "przejeżdżam" maszynką i z głowy, natomiast Młodszaka jakoś nie mam sumienia pozbawiać w ten sposób tych słodkich, jeszcze Dzidziuchowych loczków. W jego wypadku zaś podejmuję się złapania za nożyczki, co przy moich "zdolnościach" manualnych już samo w sobie jest działaniem mocno ekstremalnym, a jeszcze dokonanie tego w sposób taki żeby nie zniszczyć całkowicie wizerunku własnego Dziecięcia no to już całkowite mistrzostwo świata. Tak więc wzięłam na swoje barki ogromną odpowiedzialność, złapałam w jedną rękę nożyczki w drugą grzebień i... Młodszak zmienił fryzurkę. Nie jest może najlepiej ale najgorzej też nie, więc mam nadzieję, że "profanacja" zostanie mi wybaczona a włosy szybko odrosną. Dla potwierdzenia słów swoich zamieszczam dowód rzeczowy, czyli wizerunek Pociechy "przed" i "po".

4 komentarze:

  1. Swietna fryzurka.. Ale oczy jakie...

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, te oczy... nie można przejść obok nich obojętnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. słodziak z Twojego młodszaka, niewazne czy z lokami czy bez :), zreszta krecone tnie sie latwiej , nawinac troche na palec i ciach :) tak obcinam sama siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie tak to praktykuję, nawet jak coś wyjdzie krzywo to i tak nie widać :P

    OdpowiedzUsuń