czwartek, 21 marca 2013

Niewinna plotka...

Po ostatnich wydarzeniach "pracowo-zawodowych" zaczęłam się zastanawiać czy istnieje coś takiego jak niewinna plotka? Czy może być niewinnym coś co sprawia ludziom ból i łzy? Nie wyobrażam sobie takich rzeczy, które dokonują się w moim otoczeniu. Jak można mieć radość i satysfakcję z czynienia komuś przykrości? Jak można za cenę własnej radości stawiać na szali czyjąś rodzinę i spokój? Oj ciężko tu u mnie ostatnio :)

Ale żeby nie było, że niby taka "święta" jestem... lubię sobie czasem poplotkować, niewinnie... w miarę możliwości. Nie lubię jednak plotkować na poważne tematy. Nie plotkuję na temat zdrowia, rodziny, pieniędzy... Nie wyobrażam sobie opowiadać komu kolwiek o tym co się dzieje w życiu moich przyjaciół (bez ich wyraźnej zgody i przyzwolenia), o zdrowiu osób bliskich i dalszych (z własnego doświadczenia wiem jaki to "niebezpieczny" temat, jak szybko następują zmiany) o pieniądzach (chyba, że w formie żartów, bez konkretów, nazwisk, sum). Nie mam wielu przyjaciół. Z pełną świadomością "filtruję" ludzi, których do siebie dopuszczam. Nie toleruję zdrady i plotki właśnie. Mam przy sobie tylko garstkę ale za to sprawdzonych, wypróbowanych ludzi. Wiem na co mogę liczyć z ich strony, oni wiedzą o mnie to samo. Jednym z czynników, które nas łączą to obok poczucia humoru, braku zawiści to również brak potrzeby plotkowania. I choć jest w moim życiu jedna (no dobra niech będzie, dwie) osoba o której mogłabym mówić godzinami, godzinami i to przede wszystkim źle (no cóż, jestem tylko człowiekiem, niekiedy błądzącym, jednakże tylko człowiekiem) ale myślę, że wynika to na razie z nierozładowanego żalu i złości, kiedyś mi przejdzie... I tylko jedno co mogę powiedzieć na swoją "obronę": mówię do ludzi zaufanych, nie mając na myśli zranienia nikogo i z całą odpowiedzialnością za to stwierdzenie wiem, że mogłabym powiedzieć to samo owej osobie prosto w oczy. W tej sprawie też jestem bezkompromisowa. Stąd mała liczba przyjaciół, nie każdy lubi słyszeć szczere opinie na własny temat a ja nigdy nie byłam i nigdy nie będę nieszczerym pochlebcą, bo nie stoi to w zgodzie z moim charakterem ("nigdy nie mów nigdy" mawiają, ale ja robię wszystko aby w tej kwestii była to reguła)... I po tych rozważaniach zastanawiam się jak można być tak bardzo smutnym(?), złym(?), zepsutym(?), samotnym(?) człowiekiem żeby robić drugiej osobie świństwo nad świństwami, wciągając w to najbliższych, rzucając podejrzenia, siejąc niepewność i zniszczenie. Dlaczego i po co? Zastanawiam się od wczoraj i ni jak nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Kiedy niewinna, zdawałoby się, plotka zmienia oblicze i staje się potworem?         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz