poniedziałek, 6 grudnia 2010

Jak to Mikołaj łakocie przynosi...

Weekend poprzedzający dzisiejsze Mikołajki obfitował u nas w niemierzalne ilości słodyczy. "Jakoś" tak wyszło (:p), że u każdej babci Mikołaj pozostawił dla nieletnich jakieś smakołyki, w zamyśle symboliczne drobiazgi w rzeczywistości kilogramy czekolady (w każdej postaci, kształcie, rozmiarze i smaku). W nie "ogłoszonym", a jednak "dokonanym" konkursie na hit dnia wygrało JAJO, i nie jakieś tam zwykłe jajo ale jajo NIESPODZIANKA w rozmiarze XXL...(ze trzy albo i cztery tradycyjne mogłyby się w nim zmieścić, a dla porównania zamieściłam nawet zdjęcie jedno obok drugiego).

Nie zdążyłam uwiecznić Małolatów jak rozpakowują swoje podarki, przepięknie zresztą zapakowane, bo jak tylko wyszłam do drugiego pokoju po aparat, chłopcy "rozprawili" się z opakowaniami i dopadli się do zawartości. Na co dzień staram się ograniczać Szarańczy dostęp do słodyczy (Dzidziuch dopiero jakieś dwa tygodnie temu poznał smak czekolady) gdyż ani to zdrowe ani wartościowe a później kończy się wizytami u stomatologa (i niechby on był z tych najlepszych, w dziecięcych, kolorowych gabinetach, gdzie można nawet wybrać kolor plomby a na dowidzenia dostaje się niewielki upominek to jednak wizyta takaż nie należy do ulubionych)... Młodszy "oszalał" z nadmiaru szczęścia, gdy dopadł JAJO w swoje małe łapki i pojął jaka ilość czekolady stała się jego udziałem...

Duży natomiast "zwariował" na punkcie niespodzianki, a raczej w pierwszym odruchu jej rozmiaru, bo jak sam stwierdził w całym swoim życiu takiej WIELKIEJ nie widział.

...i chociaż nie udało mi się zrobić pożądniejszych fotek (bo funkcja "makro" wyłącza lampę błyskową, więc mocna zbliżenie sprawia złe doświetlenie, i nietypowy żółty odcień) to nic, bo radość (i moja i Starszaka) z układania tych nietypowych puzzli, ze 100 kawałków, była ogromna i na dodatek okazała się podwójna gdyż w JAJU Młodszaka niespodzianka była identyczna (takie szczęście chłopaki mieli, bo w jaju bratanicy, pochodzącym z worka tego samego Mikołaja było coś zupełnie innego). Reakcja starszego syna : Mamuś, będziemy mieli bliźniaki :) Bezcenne...

No i jeszcze jeden obrazek z domowych przygotowań przed zbliżającym się balem przebierańców w przedszkolu Starszaka. Pomysłów było wiele... niektóre sprawdzone w poprzednich latach, jednak dziecię moje w ostatnich miesiącach przyspieszyło ogromnie we wzroście fizycznym co objawiło się przykrótką garderobą codzienną nie wspominając już zupełnie przebraniami poprzednio rocznymi... Nie pozostało mi więc nic innego jak wysilić głowę i portfel niestety (raz Starszak wybrał się na bal takowy w przebraniu niecodziennym, własnoręcznie przez Matkę, domowymi sposobami wykonanym, ale nie czuł się w nim tak dobrze i swobodnie jak w domu przy przymiarkach gdyż otoczony został ze wszystkich stron postaciami z bajek, filmów czy nawet gier, w tak profesjonalnym przygotowaniu, że poczuł się szaro w wymyślonym przez siebie stroju, co obiecałam sobie, że więcej się nie powtórzy) aby mój Mały-Duży chłopczyk poczuł się wyjątkowy i na miejscu (to straszne, że komercja dotarła do przedszkoli ale trudno w niej nie uczestniczyć w momencie kiedy przez brak oryginalnego stroju karnawałowego własna pociecha czuje się gorsza od innych... Gdzie czasy bibułkowych spódniczek, pióropuszy z kolorowego papieru, masek Zorro wycinanych z tektury i malowanych farbą bądź węglem rysunkowym ?... ach... wspomnienia ). Najważniejsze, że Starszak szczęśliwy i "próba generalna" przebiegła pomyślnie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz