sobota, 14 maja 2011

Noc muzeów...

Z chęcią spędziłabym dzisiejszą noc poza domem i nie mam na myśli nic "kosmatego", z zapałem "pobiegałabym" po nocnym mieście w poszukiwaniu umysłowo-duchowych atrakcji ale, że jestem przede wszystkim Matką, obecnie samotną, nie uda mi się wykorzystać dzisiejszej nocy na zwiedzanie zabytków więc postanowiłam wykorzystać atrakcje jakie otworzył przede mną dzień. Znalazłam wspaniałe miejsce, wspaniałe ze względu na małych chłopców... zajezdnia autobusowa. Pomysł świetny, pogoda dobra, odległość od domu bardziej niż zadowalająca (kilkaset metrów w linii prostej, adres-ta sama ulica!). No i tylko zdjęcia dzisiaj nie szczególnej jakości, bowiem... aparat "padł" przy pierwszej podjętej próbie uwiecznienia mojego Pierworodnego, na szczęście miałam jeszcze w kieszeni telefon i dzisiaj fotki telefoniczne :)O ile te na powietrzu wyszły całkiem nie źle, to te w zamkniętych pomieszczeniach niestety nie mają ostrości... no cóż, moja wina i pamiątka będzie "nie ostra". Autobusy w naszej zajezdni firmowane są w większości zielono-niebiesko-białymi kolorami i przezabawnym jamnikiem. Zielona jamnikowa postać przywitała nas jak tylko minęliśmy bramę.

Mój Mały kierowca miejskiego autobusu...
...ogłasza przez głośnik czas odjazdu...
...a w tle, niespecjalnie zainteresowany pojazdem, Młodszak...
...świetne rozwiązanie "biletomat" :)-w naszym mieście nowość

...porównanie wielkości - 6 letni chłopczyk vs koło autobusu (różnica nie wielka)...

...największe zainteresowanie Starszaka wzbudził autobus pogotowia technicznego i wszystko to co miał "w sobie" ...
...malowanie twarzy - autobus ratunkowy, jak to mówi Starszak, czyli wyzwanie dla animatorki zabaw z dziećmi...


...kolory najnowszych modeli w zajezdni i brokatowe szyby na specjalną prośbę Malowanego...

A na koniec nieostry "trójpak", zdjęcia pochodzą z zaplecza magazynowego, a dokładnie z warsztatu gdzie autobusy przechodzą naprawy, aby tam się dostać przejechaliśmy przez teren zajezdni, stację paliw i myjnię... atrakcją (głównie dla nieletnich) było mycie pojazdu w trakcie przejażdżki z nami i innymi pasażerami w środku... Fajnie było... i wcale mi nie żal, że dzisiejszej nocy pójdę spać o przyzwoitej i nie zwiedzę dostępnych przybytków, bycie mamą chłopców stwarza mi niesamowite możliwości poznawania typowo męskiego świata (tak wiem, dziewczynki też mogą pasjonować się techniką... poleciałam stereotypem, na wytłumaczenie mam jedynie to, że do tej pory takie atrakcje nie były moim udziałem)... "ciągałam" ich do tych czas po wystawach kwiatów, więc teraz mogły być autobusy, przed nami jeszcze tramwaje, czołgi, lokomotywy... na pewno znajdę w nich coś dla siebie, tak jak Duży poprosił o brokat (pierwiastek kobiecy, czyli moja zasługa... hihihi)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz