środa, 4 maja 2011

Wyrol(k)owany...

Pogoda nas "wyrolowała" na ten długi weekend i zamiast ciepłej, pogodnej aury dostaliśmy zimny, przejmujący wiatr, zachmurzone niebo i niepewność co do opadów (i tak o wiele lepiej niż na Dolnym Śląsku, no ale myśleliśmy, że ciepło zostanie z nami na dłużej), więc zmieniliśmy plany. Miał być las, jezioro, kaczki do karmienia, dużo piasku, plaża, słońce... i tego ostatniego właśnie udało nam się trochę złapać, kiedy ze Starszakiem udaliśmy się na rolki. Młodszak w tym czasie słodko spał pod dachem babci G. i dla tego mogliśmy pobyć tylko we dwoje. Czasami potrzebny jest nam taki moment bez Dzidziucha. Mój starszy synek, uzbrojony niemalże "po zęby"(ochraniacze na kolanach, łokciach, nadgarstkach i obowiązkowy kask) dzielnie stawiał pierwsze kroki na rolkach i już wiem, że wkrótce będziemy musieli to powtórzyć bo zarówno jemu jak i mnie sprawiło to ogromną frajdę... gdyby tylko moje buty były wyposażone w kółka pojeździłabym z nim, wszystko przede mną :) Z braku własnego sprzętu foto (jak to się stało, że bez niego wyszłam z domu? Sama nie wiem) wypróbowałam "lustrzankę" teścia. I o ile na zdjęciach z "rolowania" nie widać aż tak wielkiej różnicy z fotografiami, które "tworzę" na co dzień, to możliwość uwiecznienia oczu mego długorzęsnego potomka, a raczej jego przesłodkich piegów na policzkach i nosie, stanowi dla mnie wspaniałą odmianę i kolejne marzenie do spełnienia (zamienić zwykłą cyfrówkę na lustrzankę)...a póki co, będę częściej pożyczać aparat od rodziców Małża, żeby uwieczniać ich wnuków (taka argumentacja na pewno wywoła ich przychylność :)) (kompozycja może nie za bardzo typowa ale całkowicie zamierzona w celu poznania możliwości pożyczonego aparatu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz