niedziela, 5 czerwca 2011

...Ciąg dalszy nastąpił...

Dzisiaj będzie więcej Młodszaka, bowiem we wczorajszych atrakcjach nie uczestniczył ale dzisiaj mogliśmy to nadrobić. Korzystając z okazji i zaproszenia na festyn z okazji Dnia Dziecka wystosowanego do mnie i mojej kochanej Szarańczy, przez wrażliwego na potrzeby dzieci osobistego pracodawcę, wybraliśmy się do przecudownego w swej naturalności gospodarstwa agroturystycznego. Były więc rozmowy "oko w oko" z kucykami, karmienie kózek suchym chlebem, bo z pewnością chcą one robić "am", podglądanie kurek, kurczaczków, kogutów i innego biegającego ptactwa domowego, pasące się krówki powodowały, że moje młodsze dziecię przeuroczo naśladowało ich muczenie biegając pośród resztek kwitnącego rzepaku z głośnym "mu" na ustach, były też przejażdżki na różniastych pojazdach, kolorowe baloniki, kiełbaska upieczona przez wujka P. nad prawdziwym ogniskiem (tak to jest jak się pracuje z rodziną, wtedy nawet spotkania "po godzinach" odbywają się w rodzinnym gronie), pajdy chleba ze smalcem i ogórkiem (Młodszak podkradał tego drugiego ze wszystkich kanapek), domowe ciasta z rabarbarem, napoje, lody, przeróżne słodycze, czyli wszystko to co uszczęśliwia nieletnich... I żeby nie było, byłam tam z obydwoma moimi małymi chłopcami, tyle że Starszak odnalazł wśród dzieciarni swoich rówieśników (nawet "zapodział" się wśród nich przedszkolny kolega, tak to jest pracować w kilku tysięcznej korporacji, ludzie pracują razem a nawet o tym nie wiedzą) i porzucił mnie na ich rzecz. Bawił się wyśmienicie, chłodził się w strumieniach wody w wystawionej na polu fontannie, dał sobie pomalować na kolorowo swą przesłodką buźkę, skakał na trampolinie, pokusił się nawet o przejażdżkę bryczką... zasnął w samochodzie w drodze powrotnej do domu, on i jego młodszy brat też :)
A jak mi się udało tak dobrze nimi zająć osobno? Miałam dodatkowe dwie ręce, dodatkową parę oczu i uszu dlatego opieka była 100 % w dwóch różnych miejscach i jednoczesna przy dwóch różnych chłopcach. Dzięki O.

2 komentarze:

  1. haha, moja młodsza też uwielbia takie "rozmowy " ze zwierzątkami, z koza sie nawet pokłóciła - serio - koza się obraziła obróciła na 4 piętach i odeszła!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Młodszak próbował karmić kozę chlebem ale raczej rzucał go W nią niż DO niej i też się pogniewała :)

    OdpowiedzUsuń