wtorek, 29 czerwca 2010

Leniuchowo, jogurtowo i książkowo...


Dzisiaj zaczęłam kolejny, upalny dzień niesamowitym cytrynowym jogurtem z dodatkiem cytrynowej skórki - cudo! A jakie orzeźwienie na Dzień Dobry! ? No i jeszcze te jego opakowanie...taka mała rzecz a cieszy :) Nie mogłam się oprzeć i musiałam go uwiecznić.
Na zdjęciu w samodzielnie wykonanym "wazoniku" (potrzeba matką wynalazku!) nadal kwitnące frezje i ułożone przez Starszaka muszelki, no i moje śniadanko...:) Od razu milej zaczyna się dzień, chociaż ten dzisiejszy należał do wyjątkowo leniwych...Dzidziuch marudził dzisiaj niezwykle...podejżewam, że to kolejne ząbki a on jakoś tak ciężko to przechodzi, aż mi go szkoda :( więc nawet nie było nastroju do spacerowania...w takich sytuacjach bardzo dobrze sprawdza się ogródek, można wystawić wózek ze śpiącym maleństwem i przy okazji drzemki Dzidziuch doświadcza również dotleniania :) Starszak zajmował się dzisiaj "sam sobą", więc było go wszędzie pełno. Bawił się w ogrodzie, w basenie, zabawki są chyba w każdym pokoju - najważniejsze, że jest zadowolony i szczęśliwy, bo rodzina jest RAZEM!


Przyszykowałam pyszny obiadek (jak fajnie jeść razem - takie zwykłe a zarazem niezwykłe dla mnie), pojechałam z małżem na zakupki i oddałam się błogiemu lenistwu z lekturą w ręku. Po "połknięciu" dwóch tomów autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej o "Domu nad rozlewiskiem" (książka na szczęście wypada rewelacyjnie nie tylko w porównaniu z telewizyjnym serialem ale po prostu najzwyczajniej w świecie jest genialna) przystąpiłam do kolejnej...zapowiada się fajnie...jak ja lubię wakacje :) Nawet jak niczego nie zwiedzam i po prostu "siedzę" z chłopcami w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz