poniedziałek, 21 maja 2012

W nieobiektywnym obiektywie...

Mam, w końcu mam zdjęcia na które niecierpliwie czekałam, więc piszę. Doczekałam się i mogę porównać, chociaż to chyba nie dobre słowo, bo oglądam je pod różnymi "kątami", pomysłami i próbuję się doszukać tak wielu różnych rzeczy... Sytuacje są dwie i dwa wyniki. Pierwsza ma miejsce w placówce (państwowej, ale to nie ma większego znaczenia chyba, że się mylę), tak zwana masówka, bez uczucia, czasu, pasji (?), trochę chyba nawet bez specjalnego pomysłu (bo co to za pomysł postawienie 100 dzieci w tej samej pozie, w tych samych okolicznościach, na tym samym tle, z tymi samymi rekwizytami). Druga ma miejsce w prywatnym, zaprzyjaźnionym domu, bez pośpiechu, z przerwami na "postój przy wodopoju", z możliwością zmiany, naturalności, z niezwykle cierpliwym człowiekiem po drugiej stronie obiektywu, z sercem, zapałem, chęcią, przy całkowitym zaangażowaniu i oddaniu "sprawie". I może ktoś powie, że jestem stronnicza, nieobiektywna, bo nie znam osobiście pani, która robiła zdjęcia w przedszkolu a druga fotografka to osoba bliska, pewnie w tych głosach będzie dużo prawdy... Ale sama wiem jak to wygląda (mam doświadczenie pracowania w laboratorium fotograficznym, udziału w licznych sesjach, w roli modela bądź też pomocnika przy obróbce, z zainteresowaniem podglądam prace innych zaangażowanych, sama "bawię" się w obróbkę zdjęć, ale tak na prawdę to żadna sztuka mając w rękach dobre zdjęcie, bo nałożenie filtrów czy efektów to po prostu tylko zabawa) i wiem jak wiele zależy od tego jak dużo serca wkłada się w swoją pracę i jak szybko można popaść w rutynę i wykonywać coś, w zamyśle fajnego, z "taśmową" precyzją. I chociaż zdjęcia "placówkowe" nie są złe, i będą fajną pamiątką dla potomnych to znalazłam w nich kilka "defektów" wynikających pewnie z rutyny i pośpiechu, na które osoba będąca "przy zdrowych zmysłach" (pod względem fotograficznym, oczywiście) nie zwróciłaby nigdy uwagi, ale ja je widzę i drażnią mnie nie miłosiernie... no cóż taki ze mnie dziwny egzemplarz :) A teraz pozostawiam obrazy Waszej ocenie...   

Zdjęcia z placówek...

  Zdjęcia od cioci...

... pomijając wszelkie wątpliwości, przemyślenia, porównania... nie skromnie powiem (napiszę), że mam niesamowicie fotogeniczne dzieci i tego nie zepsuje nawet najbardziej zrutynizowany fotograf :D A teraz tylko czekam na dalszą część, czyli zdjęcia plenerowe, jak tylko "uda się zgrać terminy" i będzie dogodna pogoda. Chociaż na tych nowych zdjęciach mój syn będzie miał już zupełnie inną twarz, nie taką dziecięcą pod osłoną tych swoich niesamowitych kudełków... nie, nie, spokojnie nie piszę o Młodszaku :) owłosienia głowowego pozbawiony został (zresztą przy pomocy moich własnych, osobistych rąk i "szatańskiej" maszynki) Starszak i nagle, w czasie zaledwie kilkunastu minut, wydoroślał, spoważniał, wyprzystojniał (jakaś taka nieobiektywna jestem dzisiaj).

I jeszcze jedno, na sam koniec. Wchodząc tutaj dzisiaj zauważyłam na koncie odwiedzin zadziwiającą, niesamowitą, przeogromną jak dla mnie cyfrę 15000! To niewyobrażalne, jak dużo osób , jak dużo razy ktoś czyta to czym chcę się dzielić... Dziękuję, zachęcam do zostawiania śladów w postaci komentarzy i zapraszam na więcej :) 


3 komentarze:

  1. ;-)) Madzia, bo obrosnę w piórka :-). Co jak co, chłopcy mogą zostać kapitanami, w tej stylistyce im do twarzy, jak już kiedyś będą studiowali na naszej szczecińskiej Akademii Morskiej, pokażesz im te zdjęcia, a co ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piórka Ci nie grożą, za fajna na nie jesteś... a co do AM, to tatuś chłopaków próbował i nie wyszło, więc może nie koniecznie tren kierunek :P Już taką jedną, grubą, po AM fotografowałaś i starczy :D

      Usuń
  2. He he smiac mi sie chce jak patrze na te przedszkolne zdjecia> u nas w szkole tez robia takie zawsze dla wszystkich identyczne plus oczywiscie identyczne co roku. Cale szczescie,ze dzieciom to nieszkodzi :) No i ciocia ma o wiele fajniejsze tlo :)

    OdpowiedzUsuń