środa, 23 maja 2012

W oczekiwaniu na deszcz

Czekam na niego, na te wspaniałe, orzeźwiające krople. Uwielbiam taki wieczorno-nocny, wiosenny deszczyk po wspaniałym upalnym dniu. Siedzę sobie przy uchylonym oknie i co raz czuję na ramieniu taki chłodny, delikatny wietrzyk. I chociaż miałam dzisiaj dzień wolny od pracy, to minął mi jakoś tak w biegu, w pędzie, bez możliwości zatrzymania, refleksji jakiej kolwiek. A wczoraj było tak zupełnie inaczej. W przedszkolu Starszaka festyn z okazji połączonych świąt mamy, taty i dziecka, rodzinny po prostu. Były więc przygotowane przez nas osobiście muffinki z posypką, ciasta wszelakie przyniesione przez innych uczestników, napoje ciepłe i zimne, kiełbasy grillowane (w przedszkolnych kuchniach) oraz atrakcje dla potomnych takie jak dmuchane zamki do skakania, miejsce do strzelania z prawdziwego (!) łuku, wielgachna trampolina i stoisko z fantami, przy którym moje dziecię straciłoby cały swój, osobisty majątek w połączeniu z moim, gdyby tylko mógł... na szczęście nie dopuściłam do tego i dociągniemy jakoś do pierwszego :) Były też występy z okazji zbliżającego się dnia matki, upominki przygotowane przez dzieci w ścisłej tajemnicy... Ostatnie takie chwile mojego Starszaka i jego przedszkolnych kompanów no i Młodszak, który idealnie "wpisał" się w czekające na niego od września "klimaty". Pogoda była przepiękna, chociaż trochę brakowało zacienienia, ale daliśmy radę. Po powrocie do domu dzieciaki nadawały się jedynie do "prania" i spania. A kilka godzin wcześniej (tak gdzieś około 4 nad ranem) słyszałam szum deszczu i stukanie kropel w parapet, nie potrzebnie się martwiłam o powodzenie przedsięwzięcia ale mamy tak mają :) 




Tak wyglądał ostatni festyn w tym składzie mojego starszego chłopca, jeszcze tylko pożegnanie przedszkola, wakacje i mój Starszak zostanie Pierwszakiem. Ach jak ten czas szybko leci, tak nie dawno zaczynaliśmy przygodę z Placówką, muszę to chyba opisać, żeby było dla potomnych a nie ma o tym ani słowa bo to era "przed blogowa"... ale to już innym razem

A teraz? Nadal czekam na deszcz, bo lubię jak pada w nocy, a rano odprowadzam Szarańczę czując w powietrzu taką fajną świeżość i mając świadomość, że dzień będzie ciepły i pogodny... lubię taki nocny deszcz... i czekam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz