czwartek, 16 sierpnia 2012

Pokój...

Lipiec zakończyłam "z hukiem", z wybitą ścianą, przesuniętymi w zupełnie inne miejsce drzwiami pokojowymi, z "toną" kurzu w mieszkaniu, z wyrwanym spod okna parapetem i osadzonym w tym samym miejscu blatem roboczym szumnie nazywanym przez Chłopców biurkiem, świeżymi tapetami na ścianach (dla każdego coś miłego, więc tapetowanie odbywało się "połowicznie" czyli jeden wzór tapety na jednej ścianie, na drugiej zupełnie inna, "pół na pół" aby każdy miał coś dla siebie), nowym, piętrowym (!!!) łóżkiem, o którym chłopaki marzyli już od dawna. Moim zdaniem wyszło fajnie. Funkcjonalnie i odpowiednio dla każdego z nich. Pomimo tego, że mieszkają w jednym pokoju każdy ma swoją przestrzeń, swoje miejsce, jak na razie nie dochodzi do konfliktów a moi synowie godzinami nie wychodzą ze swojego nowego, starego pokoju. A tu kilka zdjęć przed metamorfozą:




I po:






Zostało jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, brakuje kilku półek, jednej szafki (z tym musimy poczekać bo niestety zasoby finansowe zostały nieźle nadszarpnięte i teraz trzeba z powrotem napełnić "wór bez dna" zwany również budżetem domowym), wykończeń pod sufitem i przy podłodze, ale to są tzw. "kosmetyczne" drobiazgi i wkrótce znikną. Pokój funkcjonuje doskonale i Chłopcy odnaleźli się w tej swojej nowej przestrzeni wyśmienicie. A ja kończę sprzątać...     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz