niedziela, 5 września 2010

2,063...

2,063 kilometry...tyle dzieliło nas od domu...w sobotni ranek pożegnaliśmy cudowne wybrzeże Costa Brava i ruszyliśmy do Polski. Prawie 20-godzinna podróż praktycznie bez dłuższych przerw (nie licząc tankowania, "toaletowania", szybkiej przebieżki po leśnym parkingu Starszaka i Małża dla rozprostowania kości...) przeniosła Nas z hiszpańskiej rzeczywistości do naszego pięknego acz zimnego i jesiennego juz kraju (rankiem, na przy granicznym terenie Niemiec przezylismy szok termiczny...po tygodniowym pobycie "w" temperaturach ok 30 st, te poranne 5 to prawie Antarktyda). Liczyliśmy na "spaniowe" przerwy w podrózy, ale przerabialiśmy to w drodze "do" i niestety nie wyszło (jak tylko auto stawało na parkingu i Starszak smacznie spał w swoim foteliku, my z Małżem powykręcani ekwilibrystycznie na przednich siedzeniach naszego wehikułu gotowi do drzemki, z "drugiej klasy" dobiegało do nas żałosne kwilenie...i po spaniu, Stonka spała tylko i wyłącznie jak auto było w ruchu, więc niestety, nie dla nas drzemki na parkingach :()
Jesteśmy w domku...lenimy się...
Wkrótce pojawię się i opowiem o naszych cudownych wakacjach, a teraz musimy odpocząć i wrzucić się na "normalne tory" tym bardziej, że Starszak rusza jutro do przedszkola (po 3 miesiącach przerwy, to niemal jak pierwszy raz, emocje Młodego sięgają zenitu !!!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz