czwartek, 23 września 2010

I przyszła...:)


Przyszła jesień...piękna, kolorowa, ciepła...Starszak znosi do domu cudowne liście, kasztany i żołędzie... a w pobliskim lasku ( fajnie tak mieć "las" w środku miasta ) znalazł dwa grzybki, które teraz suszymy co by cieszyć się nimi jak najdłużej. Wkrótce usiądziemy wspólnie przy stole i wyczarujemy z tych skarbów ludziki i pewnie cały zwierzyniec, bo na jednym zwierzaczku się nie skończy, co Starszak oznajmił mi z poważną miną. Lubię te jesienne "zabawy" mamy już pomysł na pieska i żyrafkę a na czym stanie to się jeszcze okaże...na pewno będzie to nie zapomniany dzień dla mnie i dla niego...


Korzystamy z pogody, karmimy kaczki...chodzimy nad pobliskie "jeziorko" z przyjaciółmi mojego Starszaczka i z radością obserwuję jego zachwyt przyrodą...jest wspaniały, taki beztroski, wesoły, dziecinny...chciałabym błysk, który widzę w takich sytuacjach w tych jego cudownych, błękitnych oczach zatrzymać na zawsze...a z kaczuchami jest taki szczęśliwy.


A jak już skończą się bułki, tudzież chleb niespecjalnie powszedni, tuptamy sobie dokoła jeziorka, zaglądamy pod liście, szukamy nie tylko jesieni... Będąc w lasku z pannami M&M mój kochany pierworodny znalazł 2 podgrzybki i garść przepięknych żołędzi a co się z M naganiał to jego...


A jak byliśmy w tym samym miejscu, kolejnego już słonecznego dnia, z przedszkolnym kolegą M (taka ilość ludzi na M nas otacza, że trudno mi w to uwierzyć) chłopcy znaleźli jakąś niezwykłą gąsieniczkę i po dziś dzień zastanawiamy się wspólnie co z niej wyrośnie...

No i jeszcze na koniec, jak wisienka na torcie, moje drugie, jeszcze bardziej nieletnie, w odsłonie słodko jesiennej...jak to ciocia M powiedziała, na tym spacerku, na którym go uwieczniła...nasz kochany Antomiś... mój słodyczek, uczy się chodzić...:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz