środa, 7 września 2011

Urodzinki...

Wróciliśmy szczęśliwie do domku i biegamy pomiędzy ważnymi sprawami do załatwienia "na wczoraj" a tak na prawdę, zanim znowu się zadomowiliśmy musieliśmy dopełnić pewnego rodzicielskiego obowiązku. Otóż trzeba było urządzić mocno rodzinne urodzinki Młodszaka. Dzidziuch miał "pecha" obchodzić kolejne rocznice swojego pojawienia się na świecie w zagranicznym domu Taty, więc omijała go ta radosna rodzinna atmosfera, która zazwyczaj towarzyszy takiemu wydarzeniu. Nadrobiliśmy to w niedzielę. Pojawili się dziadkowie, rodzice chrzestni, ciotki, wujki i najmłodsi przyjaciele. Oprócz tego były smakołyki, obowiązkowy tort ze świeczką do zdmuchnięcia. Maluch "sfiksował" obecnie w kierunku ciuchci (Tomka i nie tylko), więc było odpowiednie odzienie, tematyczne prezenty i tort, odpowiadający zainteresowaniom jubilata. Wyglądał przefajnie, przepysznie smakował i idealnie wpasował się w na prawdę idealny wieczór. Pobyliśmy "trochę" z dawno niewidzianą rodzinką, dzieciarnia (o dziwo!) wspaniale i zgodnie się bawiła, dorosłym również dopisał humor i nastrój. To był wspaniały i bardzo miły powrót do rzeczywistości, a teraz zajmujemy się rzeczami zupełnie przyziemnymi a jednak bardzo ważnymi i o nich opowiem już wkrótce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz