środa, 9 marca 2011

Nie Rio a jednak...

Przyjeżdżając do Małża nie przewidziałam, że Holendrzy będą tak hucznie świętować zakończenie karnawału. Byłam na to całkowicie nie przygotowana, i chociaż z ubiegłorocznych relacji wiedziałam, że na kilka dni zamiera handel, wyludniają się skwerki, parki i deptaki i mieszkańcy świętują to nie spodziewałam się TAKIEJ ulicznej imprezki. Głównymi ulicami "naszego" miasteczka przeszedł wielobarwny korowód...

Przebierańcami jednak nie byli tylko i wyłącznie uliczni artyści... mieszkańcy też wyglądali bajecznie... starzy, młodzi nie ważne... liczy się tylko fantazja, kolor, jak dla mnie BAJKA

Nie było widać żadnych podziałów, pióra, peruki, fantazyjne przebrania: facet przebrany za krowę dzierżący na okrągłym piwnym brzuchu przecudnej urody różowe wymię, dorosły banan obleczony w piękną, soczystą, żółtą skórkę zza której przebijały się tylko oczy i odnóża odziane w czarne rajstopy, dwa pluszowe króliki na rowerach- różowy i soczyście zielony...i to wszystko w wydaniu osób dorosłych...:) A mnie przy tych wszystkich osobliwościach wyjątkowych i na swój sposób pięknych, urzekła maleńka dziewczynka, pewnie młodsza od mojego Dzidziucha, której nieporadne kroczki w stroju biedroneczki były tak słodkie...

No i najważniejsze... moje chłopaki razem... w końcu...

Było konfetti, serpentyny, słońce, dużo śmiechu. Fajnie było...

3 komentarze:

  1. Lubię takie imprezy!:)
    A Chłopaki w tercecie prezentują się świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, że pięknie? Tylko nie wiem, czy nie będziemy musieli drastycznie zredukować naszego pobytu tutaj bo Młodszak złapał jakąś podłą infekcję a tutaj lekarze leczą wyłącznie panadolem i witaminkami...niestety dla nas to za mało :( No i znów, przez jakiś czas, nie będzie mojego męskiego tercetu razem :(

    OdpowiedzUsuń
  3. prawdziwy power of color! Trzymam kciuki za Antoszka, żeby mu się polepszyło i żebyście mogli jeszcze chwilkę pobyć wszyscy razem.

    OdpowiedzUsuń