niedziela, 27 marca 2011

Wiosenny ogród Europy...

Dwa lata temu mój Małż zamieszkał w Holandii a ja dostałam od niego "zadanie" specjalne i miałam "wynaleźć" warte odwiedzenia zakątki "wiatrakowa". Za każdym pobytem zwiedzaliśmy miejsca wcześniej odkryte za pomocą internetu, książek, przewodników i innych takich. W ten też sposób trafiłam do Keukenhof... i zakochałam się. Na wyobraźnię podziałały mi encyklopedyczne wiadomości o ilości zasadzanych w tym ogrodzie rok rocznie cebulek kwiatowych (7 milionów!!!) i zapragnęłam zobaczyć te wszystkie tulipany, narcyzy, żonkile, hiacynty i inne jeszcze (bliżej mi nieznane), chciałam je poczuć w powietrzu... Chciałam odwiedzić też znajdujące się tam liczne pawilony z egzotycznymi kwiatami...

Niestety to urokliwe miejsce do zwiedzania otwarte jest jedynie dwa miesiące w roku i jakoś tak to do dzisiaj było, że nigdy mnie nie było w tym kraju "w odpowiednim" momencie. Tym razem się udało! I chociaż to dopiero początek wiosny i wiele "okazów" jeszcze śpi sobie spokojnie w glebie to zapakowałam Szarańczę, Małża i własną osobę i dzisiejszego, słonecznego poranka ruszyliśmy... Nie zawiodłam się...

Marzyłam... Myślałam... Chciałam być... Byłam...

Oto mały wycinek "foto relacji"... rozłożyłam ją na raty, bo na jeden raz się nie da. Spędziłam w Keukenhof cudowne pięć godzin i gdybym mogła zostałabym na kolejne... I chociaż nie wszystko kwitło, pogoda dopisała (wspaniałe 19 st.), było pięknie, pachnąco... wspaniale
Na tym nie koniec :) Jutro nastąpi ciąg dalszy...

2 komentarze:

  1. No i doczekałam się relacji!!! Cudnie!!! Jak ja bym tam wpadła z aparatem;-)) A nawet na Twoich zdjęciach wypatrzyłam odmianę takich pierzastych w kolorze wrzosu, które dostałam na urodziny:-), tylko nazwy nie znam, tyle się natworzyło teraz tych odmian, co jedna to piękniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nawet nie dokumentowałam z nazwami bo bardziej zależało mi na kwiatkach niż etykietkach :)

    OdpowiedzUsuń