piątek, 11 marca 2011

Zdrowotne absurdy...

"Litwo! Ojczyzno Moja. Ty jesteś jak ZDROWIE
Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
kto Cię stracił. Dziś piękność Twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie..."
Za wieszczem się dzisiaj ukryłam i choć nie o Litwie a o Polsce myślę, to naprawdę ze smutkiem odkrywam, że człowiek nie ceni tego co ma na co dzień... Dziś zatęskniłam (w ostatnich dniach niestety po raz kolejny) za NFZ'tem. Możecie sobie to wyobrazić? Tęsknię za kolejką u lekarza, za przychodnią niedostępną przez całą dobę, za przyjazną Panią Doktor, która przyjmie każdego z kolejki i spoza niej, za krzyczącymi staruszkami w poczekalni, którzy "na święte nigdy" nie wpuszczą do gabinetu przed sobą matki z płaczącym na ręku dzieckiem... no cóż, wszystkie te nie dogodności znikają w momencie kiedy trafiasz z chorym Maluszkiem do innego kraju, do innej kultury leczenia...
Jest pięknie, czysto, dostępnie, bez kolejek, na czas, bez dodatkowych stresów ale jest też obcy język (którego nawet bez nerwów nie rozumiem), obcy, błękitny "kitel" i... powierzchowna diagnoza, recepta (!) na Paracetamol i witaminy w kroplach, i o zgrozo rada aby veel te drinken en te wachten staat (dużo poić i przeczekać chorobę).
Jestem skołowana... "moja" lekarka nie przepisująca przy każdej wizycie antybiotyku, dokładnie badająca Dzidziucha, Starszaka bądź mnie (kiedy przyjdzie taka potrzeba), skłonna nawet do wizyt domowych, ze względu na moją bez Małżową bytność, nigdy nie zostawiła mnie w takiej niewiedzy i bezsilności...
To straszne, że tęsknię za naszą zdeformalizowaną Służbą Zdrowia, ale wiem, że miałam szczęście trafić na wspaniałych ludzi, którzy potrafią pomagać Dzieciom i ich zdesperowanym Matkom...
Czekamy jeszcze na leki z Polski (bo tutaj nie ma nawet "głupiego" syropu wykrztuśnego), które mogą się tu znaleźć już po weekendzie a jeśli one nie pomogą... no cóż... razem z Małżem jesteśmy coraz bliżsi podjęcia decyzji o moim przed wczesnym powrocie do domu. Zdrowie jest NAJWAŻNIEJSZE.

2 komentarze:

  1. o jak ja dobrze znam ten scenariusz........ powrotu do zdrowka zycze:)
    (czasem podczytuje sobie Twojego bloga i choc nie ujawnialam sie za czesto , to lubie jego klimat i kibicuje codziennym zmaganiom :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję bo teraz to już chyba pozostało nam jakieś szczęśliwe zaklinanie... a jeśli chodzi o podczytywanie to...działamy z wzajemnością :)

    OdpowiedzUsuń