sobota, 5 marca 2011

Oj...

Jak w tytule... dawno mnie nie było i tematów się nazbierało ale dzisiaj o nich tylko pokrótce. Przez "chwilę" nie miałam dostępu do internetu a nawet dokładnie rzecz biorąc miałam całkowitą, przymusową abstynencję komputerową bowiem moje kochane, Młodsze dziecko przegryzło (tak, nie pomyliłam się w piśmie) kabel zasilający mój laptop i kiedy bateria się wyczerpała rzeczony "padł na łopatki", zgasł i przestał działać. Zanim "doszliśmy" (akurat, na szczęście, Małż był chwilowo w domu) na czym polega problem i skąd nie zapowiadany wcześniej "zgon" mojego sprzętu, zanim zniszczona część trafiła na nieskuteczną (jak się po niewczasie okazało) rehabilitację i zanim nabyliśmy nowy element komputerowej układanki mijały kolejne dni... i chociaż nie uważam komputera za najważniejszy przedmiot codziennego użytku, to czułam się jak "na odwyku" i miałam typowe objawy odstawienia. Komputer teraz działa więc mogę wrócić do pisania.
W tak zwanym między czasie Młodszak rozchorował się na całego, była więc cała akcja pod kryptonimem "jak dostarczyć Starszaka do i z przedszkola". Zaangażowani zostali do tego wspaniali pomocni ludzie, było dojeżdżanie, dowożenie, odstawianie, nocowanie i inne... Na szczęście sytuacja wróciła do normy i możemy iść naprzód...
Starszak miał w przedszkolu konkurs na wiosenną pracę techniką dowolną, ważne było zaangażowanie rodziców rękodzielnictwo swoich pociech... Wykonaliśmy wspólnymi siłami cudną pracę (oczywiście według naszej szalenie subiektywnej oceny) ale niestety nie mogłam zamieścić zdjęć dokonanego artystycznego dzieła gdyż nastąpiło jakieś techniczne zwarcie na linii laptop-aparat foto i przesył zdjęć nie następuje od kilku dobrych dni, zobaczymy co z tego wyniknie... może tym razem Małż też coś zaradzi, bo właśnie jakby było mało atrakcji w ostatnich 2 tygodniach to jeszcze szykowałam się do zagranicznego wyjazdu.
I oto jestem. Szczęśliwie, w całości, dotarliśmy... jesteśmy u Małża i mam nadzieję, że wkrótce uwiecznię tu jakieś nasze wspólne wyprawy, a na razie odpoczywam, bo po 9 godzinnej podróży samotnej (samodzielnej) Matki z dwójką żywiołowych Chłopaczków należy mi się odpoczynek...
Uff... to by było na tyle... do usłyszenia

1 komentarz:

  1. Czekamy z niecierpliwością na zdjęcia, wiesz szczególnie tego cudnego parku;-). Madzia jesteś niesamowicie samodzielna, podziwiam Twoją odwagę i cieszę się, że udało Wam się szczęśliwie dotrzeć na miejsce! A teraz odpoczywaj, należy Ci się bez dwóch zdań:-).

    OdpowiedzUsuń