niedziela, 11 lipca 2010

Amersfoort...



Wczorajszego, upalnego dnia mieliśmy "przymusową" wycieczkę do Amesfoortu ze względu na wyczekiwany (najbardziej chyba przez Starszaka) przyjazd cioci O. Pociąg spóźniony o jakieś 50 minut pozwolił nam na szybką ale bardzo miłą przebieżkę przez miasteczko, które uroczo otacza wstęga rzeczna, po której kursują drewniane łódeczki, szumnie nazwane przez miejscowych tramwajami :)

A dzisiaj , jak wieloryby na brzegu morza, dyszymy sobie radośnie w przydomowym ogródku, racząc spieczone ciała moczeniem w basenie...uff jak gorąco

Nocna, cudna burza z piorunami nie przyniosła za wiele ulgi...no może nad ranem można było normalnie pooddychać ale już około 9 spłynęła na nas nowa fala gorąca, więc się chłodzimy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz