poniedziałek, 5 lipca 2010

"Kapuśniakiem" w niewyspanie...

Dzisiaj będzie krótko i bez obrazków. Dzidziuch, hodowany przez nas w atmosferze radosnej miłości, popełnił dzisiejszej nocy zamach na sen mamusiny i w ten o to sposób "chodzę na rzęsach" wokół mojej wesołej trzódki i ledwo się trzymam na nogach :( No cóż, taki los Rodzicielki, posiadającej nieletniego ssaka, o którym natura przypomina sobie bezwzględnie i wyrzyna zęby mleczne nieodzownie i w przypadku tego osobnika niemiłosiernie boleśnie. Tak więc sen zostaje nieustannie zakłócany szlochem i łzami, tuleniem i kołysaniem a także niestety płaczliwymi spazmami, kaszlem i wymiotami. Och, mój ty mały Groszku, co ja bym oddała za ten twój ból...gdybym tylko mogła te bolesne doświadczenie przeżyć za ciebie zrobiłabym to bezzwłocznie, żeby tylko na tym twoim uroczym pyszczku nie widzieć grymasków i szklistych, nieprzytomnych ze zmęczenia oczynek.
Tak właśnie, mam w domu rozklejonego całkowicie, ząbkującego Dzidziucha który wymaga ode mnie 100% uwagi, koncentracji i współczucia, i angażuje do tego wszelkie me członki (noszenie i bujanie w przyjętej przeze mnie pozycji pionowej, no a jak), więc tylko na chwilkę tu zajżałam w trakcie nerwowego snu Glizdeczki, żeby popełnić ten wpis i zniknąć angażując się wysoce w przynoszenie mojej młodszej latorośli ulgi w "braniu się z życiem za bary". No i jeszcze słowem kończącym chciałam zauważyć, że nadciągnął do nas letni kapuśniaczek przynoszący małe ochłodzenie (do zadowalających 25 st.), więc dzisiaj "domkujemy" sobie niezobowiazująco wymyślając kierunki kolejnych naszych wędrówek...a oczy ze zmęczenia same się zamykają, głowa niewyraźnie ćmi, że nawet aromatyczna kawa nie pomaga, no cóż aura wyjątkowo "dopasowała" się do mojego stanu fizyczno-duchowego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz