piątek, 12 sierpnia 2011

Przerwa w drodze...

Dalej ten sam dzień, dalej ta sama droga co przedstawiona w ostatnich dwóch postach ale dzisiaj jeszcze nie skończę, rzetelnie uprzedzam, chociaż jesteśmy bardzo blisko zakończenia :) Jeśli zdarza nam się długo gdzieś jechać (powinnam raczej napisać "kiedy", bo nasze wyprawy, jak się zdarzają to trwają za zwykle dobrych "parę" godzin) staramy się znaleźć jakieś miejsce przyjazne Potomnym i Rodzicom, tak się stało i tym razem. Czasami po prostu potrzeba odsapnąć od wnętrza ukochanego (jakby nie było) i niezwykle przydatnego pojazdu, mieć możliwość rozprostowania kości, przewietrzenia głów i zadbania o fizyczność. Kiedy tak się jedzie bez wytchnienia kilka godzin ciągiem, odpoczynek bywa niezbędny, bo oprócz możliwości zaspokojenia potrzeb fizjologicznych istnieje też realna możliwość zaspokojenia potrzeb psycho-somatycznych, którym należy zapewnić odpowiednie "zaplecze" aby mieć siłę do dalszych wojaży. Zboczyliśmy więc nieco z głównej drogi (wymagało to od Małża niezłych umiejętności za kierownicą, ale mam szczęście "posiadać" przy boku wspaniałego kierowcę, więc nie obawiam się jakichś dodatkowych i niespodziewanych manewrów drogowych w jego wykonaniu) ale opłacało się. Był plac zabaw, kawiarenka, sklepik z regionalnymi wyrobami (mieścił się on pod wiatrakiem), tor do jazdy różnymi pojazdami napędzanymi siłą własnych mięśni (przynoszące radość z zabawy jednocześnie i tym najmłodszym, i tym największym), ogromne pole kukurydzy, a w nim wydrążone dróżki labiryntu (niestety nie starczyło nam odwagi aby się w nie zagłębić, w obawie o bezpieczeństwo swoje i Dziatwy, i przymus spędzenia tam większej części czasu niźli sami byśmy chcieli nie zdecydowaliśmy się na wejście) i wiejskie pojazdy (dwa ogromne traktory), na których uwiecznienie mojej Szarańczy było obowiązkowe :) Po takim odpoczynku byliśmy pełni zapału i nowych sił do dalszej drogi, i chociaż cel podróży okazał się bardzo bliski, czekała nas przecież droga powrotna do domu i wtedy takie mocno naładowane osobiste "akumulatory" świetnie się sprawdzają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz